środa, 24 lutego 2016

Ucząc się żyć od osoby, która pragnie umrzeć - recenzja książki Wszystkie jasne miejsca

Hej, kochani! ^^
Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją pewnej książki, o której pewnie już nie raz słyszeliście, czyli o Wszystkich jasnych miejscach Jennifer Niven. Po książkę sięgnąłem dlatego, że kojarzyła mi się z powieściami Johna Greena, a ja osobiście lubię tego autora. Po drugie - bardzo zaciekawiła mnie fabuła, która wydawała się być dość świeża, ale mówiąca do poważnych tematach. Poza tym o książce słyszałem naprawdę wiele dobrego, także grzechem byłoby po nią nie sięgnąć.
Miłego czytania! ^^

Tytuł: Wszystkie jasne miejsca
Tytuł oryginału: All the Bright Places
Autorka: Jennifer Niven
Seria: -, pojedyncza powieść
Tłumaczenie: Donata Olejnik
Wydawnictwo: Bukowy Las
Liczba stron: 424
Wymiary grzbietu: 3 cm

Opis


Odważna opowieść o miłości, przeżywaniu życia i dwojgu młodych ludzi, którzy znajdują siebie nawzajem, gdy stoją na skraju przepaści.
Theodore jest zafascynowany śmiercią. Codziennie rozmyśla nad sposobami, w jakie mógłby pozbawić się życia, a jednocześnie nieustannie szuka – znajdując – czegoś, co pozwoliłoby mu pozostać na tym świecie. Violet żyje przyszłością i odlicza dni do zakończenia szkoły. Marzy o ucieczce od małego miasteczka w Indianie i niemijającej rozpaczy po śmierci siostry.
Kiedy Finch i Violet spotykają się na szczycie szkolnej wieży – sześć pięter nad ziemią – nie do końca wiadomo, kto komu ratuje życie. A gdy ta zaskakująca para zaczyna pracować razem nad projektem geograficznym, by odkryć „cuda” Indiany, ruszają – jak to określa Finch – tam, gdzie poprowadzi ich droga: w miejsca maleńkie, dziwaczne, piękne, brzydkie i zaskakujące. Zupełnie jak życie.
Wkrótce tylko przy Violet Finch może być sobą – śmiałym, zabawnym chłopakiem, który, jak się okazuje, wcale nie jest takim wariatem, za jakiego go uważają. I tylko przy Finchu Violet zapomina o odliczaniu dni, a zaczyna je przeżywać. Jednak w miarę jak świat Violet się rozrasta, świat Fincha zaczyna się gwałtownie kurczyć. 


Ocena



'Byłaś pod każdym względem wszystkim, czym można być. [...] Gdyby ktokolwiek mógł mnie uratować, byłabyś to Ty.'


Wizualnie


Okładka Wszystkich jasnych miejsc jest nieziemska. Naprawdę bardzo, bardzo, ale to bardzo mi się podoba; jest minimalistyczna, czyli taka, jakie lubię. Poza tym ogromnie podoba mi się pomysł tego czarnego... czegoś, tej kuli, bo jest bardzo nietypowy, ale ładny. A ta miniaturka, gdzie stoją ludziki i trzymają się za ręce jest taka cudowna! Naprawdę , okładka bardzo mi się podoba, jest niesamowicie piękna. Grzbiet również jest ładny, ale najważniejsze jest to, że nie wygina i nie łamie się podczas czytania lektury. Z tyłu też wygląda bardzo ładnie i  estetycznie. Opis jest bardzo ciekawy i intrygujący - myślę, że zdecydowana większość po jego przeczytaniu zdecyduje się zapoznać z tym, co jest w środku. Na dodatek opis nie wyjawia nam najważniejszych wątków historii Violet i Fincha, a to niesamowicie ważne. Dodatkowo do okładki są też skrzydełka, a już nie raz wspominałem, jak bardzo je kocham. Kartki w książce są szare, jak w większości powieści. Czcionka jest stosunkowo duża, także nie powinniście narzekać na małe litery. Błędów ortograficznych nie ma wcale, tak jak i ja nie znajdziecie ani jednego. Tusz nie rozmazuje się, i chociaż jest to bardzo rzadkie zjawisko w książkach, to bardzo przeze mnie znienawidzone. Na szczęście w wydaniu Wszystkich jasnych miejsc go nie znajdziecie. Bardzo muszę pochwalić wydawnictwo Bukowy Las za tak piękne wydanie tej książki, ale nie bardzo mnie to dziwi, bo większość książek wydanych nakładem tego wydawnictwa może poszczycić się ładną oprawą graficzną.


'Miasto z góry lepiej się prezentuje, ludzie wydają się ładniejsi, a najgorsi wyglądają niemalże na dobrych.'


Fabuła


Sam pomysł na książkę od razu przypadł mi do gustu. Jennifer Niven w swojej powieści opowiada w szczególności o samobójcach, bo i Finch, i Violet mieli takie skłonności. Cóż, temat dość kontrowersyjny i bardzo rzadko poruszany, dlatego ucieszyłem się, kiedy mogłem spotkać w literaturze nieczęsty motyw, a opisanie go i uczynienie tematem przewodnim dowodzi o odwadze autorki. Powiem Wam, że motyw samobójstwa w książce jest ważny, jednak przez większość stron nie gra pierwszych skrzypiec, co idzie na plus, bo dzięki temu nie czujemy się za bardzo przytłoczeni tym tematem. Oprócz samobójców w książce możemy zauważyć też lekko nakreślony, ale wyczuwalny motyw oceniania ludzi po stereotypach, który nie jest poruszany w książce często, raczej rzadko, ale  jest.
Bardzo spodobał mi się też pomysł autorki, aby bohaterowie Wszystkich jasnych miejsc, czyli Violet i Theodore, zwiedzali Indianę oraz zarzucali siebie nawzajem mądrymi, zapadającymi w pamięć cytatami, na przykład Virginii Woolf, której książki pragnę przeczytać od dawna. Dzięki temu mogłem razem z bohaterami zwiedzić wiele interesujących miejsc w tym stanie, mogłem razem z nimi przeżyć wiele niezapomnianych przygód, a poza tym poznać wiele mądrych cytatów, które może gdzieś i kiedyś mi się przydadzą. I właśnie najbardziej spodobał mi się ten motyw zwiedzania Indiany, bo było to bardzo świeże i nowe w literaturze.
Wszystkie jasne miejsca to książka niezwykle specyficzna. Jeśli chodzi o całą fabułę, to powiem Wam, że nie jest ona jakoś naprawdę szczególnie nowa i wspaniała, ale właśnie fajne jest to, że nie o to autorce chodziło. Można dostrzec wiele podobieństw do książek Johna Greena - oboje nastolatków w słabym momencie emocjonalnym, którzy przechodzą wielkie cierpienie wewnętrzne, podróże, cytaty, wspólne czytanie książek czy metafory i przenośnie. Jednak najważniejsze jest to, co książka wnosi do naszego życia codziennego i do jak licznych skłania nas refleksji. Najbardziej zszokowały i dotarły do mnie słowa autorki na ostatnich stronach, gdzie przedstawia nam, w jaki sposób wpadła na napisanie Wszystkich jasnych miejsc i co chciała nam przekazać.
Bardzo spodobało mi się też to, że autorka pozwoliła nam spojrzeć na wiele spraw, z dwóch odmiennych perspektyw, raz oczami Theodora, a innym razem Violet. Dzięki temu możemy poznać sposoby, jak radzili sobie z problemami i co robili, aby zapomnieć o cierpieniu. Możemy też dobrze poznać ich odmienne spojrzenia na świat i sytuacje, czasem nawet przyziemne, a także na wiele innych tematów, na przykład literaturę.
Wątek miłosny odgrywa w historii bardzo ważną rolę, jest jednym z kluczowych motywów książki, a jak wiecie, ja za takimi wątkami zbytnio nie przepadam. Natomiast relacja Violet i Theodora skradła i moje serce, naprawdę bardzo przeżywałem to, co działo się pomiędzy bohaterami. Raz było gorzej, a raz lepiej. Na pewno spodobało mi się to, że wątek romantyczny to żadna 'miłość od pierwszego wejrzenia'. Violet i Theodore czują coś do siebie nawzajem dopiero wtedy, kiedy dobrze się poznają, spędzą ze sobą wiele niezapomnianych chwil i przeżyją dużo wspaniałych i niezapomnianych przygód. Wszystko dzieje się w odpowiednim czasie, nie za szybko, nie za wolno. W dodatku uczucie, które rozwinęło się pomiędzy Violet i Theodorem było bardzo naturalne, choć dość skomplikowane i mocno pokręcone. Tak naprawdę nie do końca wiemy, kto kogo ratuje. Nie dostrzegamy tego momentu, kiedy Theodore stacza się ku dnu, a Violet wynurza ku powierzchni. A potem wszystko dzieje się tak szybko, że nie zawsze to do nas dociera od razu...
Wiele osób mówi, że zakończenie wycisnęło z nich łzy. Mnie osobiście do aż tak skrajnych emocji książka nie doprowadziła, ale na pewno mocno wzruszyła, zszokowała, a zakończenie wcisnęło w fotel i sprawiło, że stałem się bardzo przygnębiony. Pamiętam, że nawet nie potrafiłem zasnąć, bo nie umiałem po prostu przestać o niej myśleć.


'Największym problemem ludzi jest to, że zapominają, iż najczęściej liczą się właśnie drobiazgi.'


Bohaterowie


Bohaterowie Wszystkich jasnych miejsc to bardzo nietuzinkowe, skomplikowane, misternie wykreowane i złożone z wielu warstw postaci, a żeby bardzo dobrze ich poznać, trzeba wszystkich z tych warstw po kolei obrać, aż dojdziemy do samego końca. Oczywiście nie wszyscy, bo autorka nie skupiała się na każdej postaci tak szczegółowo jak nad dwoma głównymi - Violet i Theodorem, ale inni bohaterowie też są całkiem skomplikowani.
Theodore jest z początku wielką zagadką i osobą składającą się z wielu paradoksalnie sprzecznych ze sobą emocji. Z jednej jego największym pragnieniem jest śmierć. Codziennie myśli, jaki sposób byłby najlepszy, aby odejść z tego świata i swoje pomysły już nie raz próbował wcielić w życie. Natomiast z drugiej strony cały czas szuka rzeczy, które jednak pozwoliłyby mu na tym świecie zostać i żyć. Tak naprawdę nie polubiłem go na początku. Z jednej strony strasznie mu współczułem, bo miał raczej niezbyt miłe życie, a na dodatek jego ojcem był beznadziejny człowiek, który na rodzica się nie nadawał. Ale z innej strony nie do końca podobały mi się decyzje, jakie podejmował w swoim życiu. Na pewno musiało być mu bardzo trudno - myślał, że na świecie został całkiem sam, że nikogo nie obchodzi, co się z nim stanie, nikt nie potrafi go w pełni zrozumieć i mu pomóc... Ale przecież znalazł w końcu Violet, prawda? Czy nie pomyślał, jak na niej odbije się jego decyzja? Przecież on też był jedynym oparciem i ostoją dla niej. Tylko jemu mogła zaufać. Cały czas próbuję go zrozumieć, bo jego problem był niełatwy do rozwiązania, ale moim zdaniem mógł jeszcze trochę pomyśleć nad swoją decyzją, a nie od razu porywać się z motyką na słońce. Ale kiedy już bardziej go poznałem, zacząłem coraz bardziej go lubić. Dostrzegłem, jakim jest wspaniałym, acz niedocenianym i sponiewieranym przez los człowiekiem. Przez cały czas stał nad przepaścią i zastanawiał się, czy warto zrobić krok do przodu i spaść.
Violet to dziewczyna, której los pozornie dał dobre życie. Jest popularna, lubiana, mieszka w ładnym domu,  na brak pieniędzy również narzekać nie może. Jednak za to los postanowił coś jej odebrać. Violet przed rokiem straciła swoją jedyną i ukochaną siostrę, która zmarła w wypadku samochodowym wpadając w poślizg na moście, w którym również Violet brała udział, jednak wyszła z niego bez szwanku. Dziewczyna po stracie siostry czuje się bardzo zagubiona, bo straciła osobę, która była jej najlepszą przyjaciółką. Po jej śmierci odsunęła się od swoich pasji - przestała pisać, a nawet wychodzić z domu czy jeździć samochodem. Przyznam się, że polubiłem ją, jednakże często mnie denerwowała. Rozumiałem jej żal po stracie bliskiej osoby, jednak trzeba żyć dalej, a jej zachowanie po wypadku było co najmniej dziwne. Poza tym miała w swoim otoczeniu osoby, którym naprawdę zależało na jej życiu i codziennie jej to okazywali.



'A gdyby życie też mogłoby być takie? Same szczęśliwe elementy,nic strasznego, nic nawet odrobinę nieprzyjemnego. Może moglibyśmy wyciąć to, co złe i zostawić tylko dobro?'


Styl pisania


Styl pisania Jennifer Niven od razu przypadł mi do gustu. Sprawił, że książę czytałem jednym tchem i bardzo szybko. Język, którym została napisana książka, jest przystępny dla czytelnika, choć nie infantylny i dziecinny. Na dodatek autorka wstawiła wiele mądrych i wartościowych cytatów, dzięki której Wszystkie jasne miejsca mają już trochę inny wydźwięk - głębszy i bardziej wnikliwy. Wszystkie emocje, które targają bohaterami zostały w bardzo dobry oraz ciekawy sposób na zobrazowane i sprawiają, że i my odczuwamy naprawdę dużo czytając tę książkę. Czytając powieść Jennifer Niven z pewnością nie będziecie się nudzić, nawet biorąc pod uwagę mnogość opisywanych przez autorkę miejsc, bo są one tak ciekawe i nietuzinkowe, że czytamy o nich z wielką przyjemnością i zaciekawieniem. Dialogi są sensowne, a najbardziej podobały mi się w nich ciekawe wypowiedzi bohaterów, bo i od nich można zaczerpnąć wiele mądrych i wnoszących coś do życia cytatów.



'To, że umarli, nie znaczy, że muszą być dla nas zupełnie martwi.'


Podsumowanie


Książka Wszystkie jasne miejsca z pewnością Was zaskoczy, jeżeli spodziewacie się głupiutkiej i infantylnej opowiastki o nastoletniej miłości. Bo to wcale nie jest historia o tym! Jennifer Niven chciała nam przede wszystkim pokazać, jak może się czuć i co myśleć o sobie oraz innych osoba, która sądzi, że jest dla nikogo nieważna i zbędna. Porusza temat przede wszystkim samobójców, ale także depresji i stereotypów. Pokazuje, jak można radzić sobie w krytycznych sytuacjach, kiedy już nie chce nam się żyć. Fabularnie powieść nie jest zbytnio skomplikowana, ale najważniejsze jest to, co sobą wnosi do naszego życia. Wątek miłosny raczej powinien skraść Wasze serca. Bohaterowie nie powinni Was denerwować, myślę, że przypadną Wam do gustu i ich polubicie, ale nie zawsze będziecie zgadzać się z podjętymi przez nich decyzjami. Styl pisania autorki z pewnością przepadnie Wam do gustu i bardzo szybko pozwoli zapoznać się z historią Violet i Theodora, a zakończenie wbije Was w fotel i bardzo zszokuje. Może niektórym nawet polecą łzy... Moim zdaniem, książkę powinien przeczytać każdy, ale nie każdemu może się ona spodobać. Dlaczego każdy? Wszystkie jasne miejsca pozwolą spojrzeć nam na wiele tematów z innej perspektywy niż ta, którą do tej pory się kierowaliście. Każdy wyniesie z tej książki coś ważnego i wartościowego, na co w przyszłości warto będzie zwrócić uwagę. Ja daję książce ocenę 9/10 i wciskam ją do mojego prywatnego TOP 10. Aha, jeszcze jedno... Mam dla Was prośbę. :) PRZECZYTAJCIE TO!







Za możliwość spędzenia z tą książką wielu niezapomnianych chwil serdecznie dziękuję wydawnictwu Bukowy Las!

Książka bierze udział w wyzwaniach: 
Przeczytam 52 książki w 2016 roku -  #11/52
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu! - 3/158 cm


*********************************************************************************************************


Jeśli czytaliście Wszystkie jasne miejsca to koniecznie dajcie mi znać, co sądzicie o tej książce oraz czy podobała się Wam recenzja i czy zachęcam do przeczytania powieści!^^
Na dzisiaj to by było na tyle. Widzimy się już niedługo! :D
Zaczytanego wieczoru i buziaki! :* Trzymajcie się cieplutko! ^^

poniedziałek, 22 lutego 2016

Tagged BOOK TAG

Witajcie kochani! ^^
U mnie z czytaniem we ferie trochę się polepszyło, ale nadal pragnę przeczytać więcej i więcej, no ale zobaczymy, jak to będzie :D
Ostatnio na blogu często pojawiały się recenzje, więc żeby pozbyć się rutyny postanowiłem, że w końcu zrobię jakiś TAG. :D No i padło akurat na Tagged Book TAG, na który natknąłem się całkiem przypadkiem na jednym z blogów. ^^ Bardzo mi się spodobał, więc postanowiłem wykonać go na moim blogu ^^
Miłego czytania! *.*
























Albo Albo Book TAG, czyli książka, co do której nie możesz się zdecydować, czy Ci się podobała, czy nie.
 
Ostatnio taką książką jest Jak najdalej stąd. Z mojej recenzji (klik) pewnie wywnioskowaliście, że nie przypadła mi do gustu ta książka. Jednak to wcale nie jest tak - książka rzeczywiście miała bardzo dużo słabych punktów, jednak posiadała taką nietypową cechę, dzięki której pożarłem ją w jeden dzień i CHCIAŁEM poznać historię głównej bohaterki, Luli, od początku do końca. Książka dostała ode mnie ocenę 5 na dziesięć, a jeśli jakaś powieść ma tyle punktów ode mnie, to oznacza to, że właśnie nie wiem, czy ta książka podobała mi się czy może nie.
 
 
My Little Pony Book TAG, czyli książka dla dzieci, z którą zapoznałeś się dopiero niedawno.
 
Niestety, ale na to pytanie odpowiedzieć nie mogę, gdyż nie czytam książek dla dzieci... Nawet jako młodszy chłopiec sięgałem już po po pozycje dojrzalsze, nawet dla dorosłych.
 
 
Social Media Book Tag, czyli bardzo znana książka, na punkcie której wiele osób ma bzika.
 
Szklany tron. Ja jeszcze tej serii nie zacząłem, przeczytałem tylko cztery nowelki poprzedzające wydarzenia z pierwszego tomu (recenzja). Szczerze mówiąc, na razie nie mam jakiejś potrzeby sięgnięcia po tę serię, ale w niedalekiej przyszłości - mniemam, że będą to wakacje - na pewno sięgnę po pierwszy tom tej serii; mam nadzieję, że się nie zawiodę, w końcu wszyscy się tak podniecają twórczością Sarah Maas i chwalą jej książki. xD
 
 
Disney Book TAG, czyli książka, do której wszyscy oprócz Ciebie mają jakiś sentyment.
 
Muszę się zastanowić... MAM! Taką książką z pewnością jest powieść włoskiego pisarza Federico Mocci - Trzy metry nad niebem. Boże, jak ja tej książki nie znoszę!!! Przeczytałem ją w wakacje w 2014 roku, ale nadal doskonale pamiętam, jaką byłą okropną i ckliwą książką. Od jej czytania strasznie bolała mnie głowa, akcja była nudna i monotonna, a bohaterowie niczym mnie nie uwiedli, zwłaszcza główna bohaterka. I dziwię się temu, naprawdę, bo oglądałem film i on bardzo mi się podobał, był o wiele lepszy od papierowej wersji. Moim zdaniem Federico Moccia to grafoman, który nie powinien się zajmować pisaniem książek, a oddać się reżyserowaniu filmów, bo to naprawdę dobrze mu wychodzi. Przysiągłem sobie, że już nigdy nie przeczytam żadnej jego książki, choćby nie wiem co! I proszę, żebyście się na mnie za to nie obrażali, bo pewnie ktoś z Was bardzo lubi tego autora, ale przepraszam - ja jego książek nie znoszę!
 
 
Polscy Booktuberzy Book TAG, czyli książka/seria, która ma dużo bohaterów.
 
Nie wiem, dużo serii ma wielu bohaterów... No ale czy byłbym prawdziwym Potterhead, gdybym nie wspomniał o Harrym Potterze? :D Ten cykl ma naprawdę wielu, wielu dobrze wykreowanych i świetnie przedstawionych postaci; do jednych czujemy nienawiść, natomiast innych po prostu kochamy.   
 
 Book TMI Book TAG, czyli książka, która jest długa, a mimo to przeczytałeś ją w mgnieniu oka.
 
Ostatnio taką książką jest Endgame. Wezwanie (niedługo recenzja) Cała powieść liczy sobie 512 stron. Zacząłem ją pewnego czwartkowego wieczora i przeczytałem do sto trzydziestej strony. Niestety później nie miałem czasu na chociażby jeden rozdział. Aż do wczoraj, kiedy to zacząłem ją czytać i w ciągu kilku godzin dotarłem do 400 strony. Resztę dokończyłem dzisiaj. Może nie jest to jakiś super mega szałowo krótki czas, ale biorąc pod uwagę moje uwielbienie do wylegiwania się i chodzenia w pidżamie do godziny pierwszej po południu oraz brak czasu, to jest to dobry wynik. ;) 
 
  Zombie Apocalypse Book Tag, czyli książka, która teoretycznie powinna być straszna, ale ciebie nie przestraszyła.
 
Ostatnim horrorem, jaki przeczytałem jeszcze w sierpniu i który powinien mnie przestraszyć, była książka Wypowiedz jej imię (recenzja). Powieść sama w sobie nie była zła, miała świetnie wymyśloną historię Krwawej Mary i doskonale skonstruowaną jej postać oraz wiele, wiele strasznych miejsc, które są typowe dla tego gatunku: cmentarze, krypty, tajemnicze przejścia, szpital psychiatryczny, blizny, tajemniczą szkołę i wiele ciekawych wydarzeń, które powinny przestraszyć... Jednak zabrakło mi w tej lekturze tego czegoś, co wyróżnia horrory - przede wszystkim strachu, ale także niepewności i napięcia.
 

7 deadly sins Book TAG, czyli książka, której bohater ma coś na sumieniu.
 
Jako jedyna bohaterka do głowy przychodzi mi Mara Dyer. Pomimo tego, że tak naprawdę nie do końca poznajemy całą prawdę o niej, to łatwo można wywnioskować, że Mara wcale nie jest potulną nastolatką, już prędzej wilkiem w owczej skórze. Jeśli nie czytaliście książek z tej trylogii, to naprawdę Wam je gorąco polecam, chociaż sam przeczytałem - jak na razie - pierwszy tom (recenzja).   
 
 Big book Book TAG, czyli książka, której bohater zmaga się z otyłością.
 
7 dni (recenzja). Jedna z dwóch głównych bohaterek zmaga się tam z całkiem sporą nadwagą. Do postaci Jess, bo tak miała na imię, poczułem wiele sprzecznych emocji i sam do końca nie wiem, czy polubiłem ją czy nie. Najbardziej denerwowało mnie to, że bała się przeciwstawić swoim prześladowcom oraz to, że ciągle jojczyła, jaka to ona nie jest gruba i jak źle wygląda, ale tak naprawdę nic z tym nie robiła, a wręcz przeciwnie - wcale nie kontrolowała się z jedzeniem i tyła coraz bardziej. Potrafię ją zrozumieć, bo przecież nie da się schudnąć od tak, w kilka dni. Ale gdyby naprawdę się postarała, to zrzuciłaby trochę kilo, w końcu dla chcącego nic trudnego.
 
Nominuję:

 
No cóż, to by dzisiaj było na tyle :) Będę zadowolony, jeśli w komentarzach odpowiecie mi, czy czytaliście którąś z książek i czy się Wam podobała, oraz czy zgadzacie się z moimi odpowiedziami. :D
Widzimy się już niedługo! ^^
Zaczytanych dni! ♥
Buziaki! :****

sobota, 20 lutego 2016

W spichlerzu agresji - recenzja książki 7 dni

Cześć kochani! ^^
Ja tam u Was czytanie? *.* Ja mam ferie i właściwie połowa już mi zleciała (bardzo szybko!), ale pomimo to jak na razie przeczytałem jedną książkę i czytam drugą. Myślałem, że kiedy będę miał wolne, przeczytam co najmniej siedem książek, ale jak na ten czas nic na to nie wskazuje... Ale postaram się, żeby jednak moje wyniki czytelnicze na ferie były bardzo dobre ^^ No zobaczymy jak to będzie :D
Dziś mam dla Was recenzję książki 7 dni Eve Ainsworth. Powiem Wam, że ta książka wcale mnie nie zainteresowała. Zwróciłem na nią uwagę dopiero wtedy, kiedy pani z wydawnictwa Zielona Sowa zaproponowała mi ją do recenzji. I właśnie wtedy zaczęła mnie coraz bardziej intrygować... Spodziewałem się całkiem ciekawej książki, ale nie jakiegoś arcydzieła. Ale książka zaskoczyła mnie, i to mocno. Pozytywnie czy negatywnie?
Miłego czytania! ^^

Tytuł: 7 dni
Tytuł oryginału: Seven Days
Autorka: Eve Ainsworth
Tłumaczenie: Marcin Mortka
Seria: -, pojedyncza powieść
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Liczba stron: 248
Wymiary grzbietu: 1,8 cm

Opis


Jess nie ma łatwego życia - dlatego szuka pomocy w szkole, która powinna być przecież bezpiecznym schronieniem.
Kez uważa, że jest lepsza od innych, i to daje jej siłę, a przynajmniej tak sądzi...
Co się wydarzy, kiedy staną sobie na drodze?




Ocena



'Wszystko się posypało jak kopnięty zestaw Lego. Ktoś musi znaleźć instrukcję i pokazać, jak to wszystko poukładać. Ale co zrobić, gdy elementy są popsute? Co zrobić, gdy niektóre zgubiły się na zawsze?'


Wizualnie


Kiedy widziałem pierwszy raz okładkę, nie zaintrygowała mnie ona. Myślałem, że to znowu jakaś zwykła obyczajówka o nastoletniej miłości. Jednak kiedy już dowiedziałem się, o czym opowiada, to zwróciłem na nią bardziej uwagę. Ale dokładniej przyjrzeć się jej mogłem dopiero wtedy, kiedy wziąłem ją w ręce. I właśnie teraz Wam to powiem - podziwiam osoby odpowiedzialne za okładkę za ich kreatywność. Teraz sam pomysł ogromnie mi się podoba! Na okładce zostały spisane wyzwiska, którymi została obrzucana Jess. Przyznam się, że bardzo podoba mi się wydanie tej książki. Na pewno wyróżnia się spośród tłumu swoją innością. Grzbiet bardzo ładnie wygląda na półce, ale najważniejsze jest to, że nie wygina się podczas czytania. Opis z pewnością zaintryguje czytelnika i sprawi, że ten z chęcią sięgnie po książkę. Kartki są szare, także nikogo nie powinno razić po oczach. Czcionka jest stosunkowo duża i bardzo przyspiesza czytanie. Literówek jest bardzo mało, a tusz nie rozmazuje się. Muszę ogromnie pochwalić wydawnictwo Zielona Sowa za tak piękne, wyróżniające się od innych i bardzo solidne wydanie 7 dni! Brawa!


'7 dni to 168 godzin, 10080 minut, 604800 sekund. W ciągu tygodnia w życiu człowieka może wydarzyć się zarówno wiele dobrego, jak i złego. W czasie siedmiu dni może zdarzyć coś, co zupełnie i bezpowrotnie odmieni nasze życie. A jak wiadomo – czas nie jest czymś, co można cofnąć.'


Fabuła


Od razu powiem, że już z początku pomysł ta tę książkę przypadł mi do gustu. Mówi ona o tematyce przemocy, jednak nie tylko w szkole, ale także rodzinnej. Czytając powieść Eve Ainsworth widzimy, jak w szkole rówieśnicy dokuczają Jess, natomiast w domu drugiej głównej bohaterki, Kez, jesteśmy świadkami kolejnego wyżywania się na niewinnych osobach: ojciec Kez znęca się nad jej matką oraz nad nią samą. Jednak w obu przypadkach mamy do czynienia z dwoma różnymi sposobami przemocy - Jess doświadcza raczej przemocy psychicznej, chociaż czasem dochodzi nawet do rękoczynów. Natomiast podczas znęcania się nad matką Kez stanowczo dominuje przemoc fizyczna, chociaż i taki sposób wyżywania się na kimś odciśnie spory ślad na jego psychice. Bardzo spodobał mi się taki pomysł, bo nie ukrywajmy - książki o takiej tematyce to rzadkość. Dlatego ucieszyłem się, że w końcu będę mógł poznać coś nowego.
Poza tym ogromnie do gustu przypadło mi to, jak autorka przedstawiła sytuacje obydwu bohaterek - Jess i Kez. Pisarka dokładnie ukazała nam codzienne życie dziewczyn i to, z jakimi problemami mają do czynienia na co dzień. Dzięki temu od podszewki poznajemy ich charaktery i sposoby myślenia, a także powody, przez które dziewczyny postępują jak postępują. 
Akcja książki to też jej dobra strona. Cała fabuła obejmuje okres niedługi, bo zaledwie tydzień - siedem dni, 168 godzin. Mogłoby się wydawać, że w tak niedługim odstępie czasu nie może się wydarzyć dużo ciekawych rzeczy. Natomiast autorka ukazuje nam coś zupełnie innego. Książka wypełniona jest akcją po brzegi, chociaż większość wydarzeń to sytuacje, w których sami nie chcielibyśmy barć udziału. Z jednaj strony jesteśmy świadkami przemocy w szkole nad Jess. Muszę się przyznać, że sam myślałem, że takie ciągłe opisy znęcania się nad dziewczyną będą mnie nużyć, bo ile można czytać o jednym i tym samym? Ale i tutaj zostałem bardzo zaskoczony. Kez i jej świta na okrągło wymyślają nowe sposoby, jakby tu dokuczyć i poniżyć biedną i Bogu ducha winną Jess. A właśnie takie sytuacje powodują, że bardzo wciągamy się w powieść i nie możemy się od niej oderwać. Natomiast z drugiej strony widzimy sytuację, w której to ojciec Kez poniża swoją żonę i córkę. I muszę się przyznać, że te wydarzenia były jeszcze bardziej szokujące, ale to właśnie w takich sytuacjach zdarzało się, że trochę się nudziłem, bo wtedy było raczej monotonnie, lecz naprawdę szokująco.
Kolejną zaletą powieści jest relacja pomiędzy dwoma głównymi bohaterkami - Jess - ofiary oraz Kez - winowajczyni, ale z drugiej strony również ofiary. Autorka wyraźnie przedstawia nam powody ich wzajemnej nienawiści. Ze strony Jess wydawała mi się ona zdecydowanie zrozumiała i normalna, bo kto nie nienawidziłby swojego prześladowcy? Ale z drugiej strony rozumiałem też Kez, chociaż już nie tak jasno.
Podobało mi się, że autorka jasno i wyraźnie ukazała nam powody i przyczyny reakcji i zachowań bohaterów książki. Dzięki temu wyeliminowała wszystkie niejasności i niespójności, i chociaż niektórych bohaterów naprawdę trudno zrozumieć, to po jakimś czasie udaje się to.
Autorka, jak dowiadujemy się z notki na skrzydełkach, chciała pisać książki, które będą zapadać w pamięć i skłaniać do refleksji. I właśnie powieść 7 dni to robi. Po przeczytaniu jej zadamy sobie pytanie: Czy przemoc nad kimś naprawdę może doprowadzić osobę do takiego stanu? Na pewno każdy z nas sprawił komuś przykrość, i to nie raz, czasem słowem, innym razem czynem. Znajdzie się też wiele osób, które wyraźnie 'terroryzowały' kogoś innego. Właśnie takie osoby powinny przeczytać tę książkę, która pokaże im, jak taka osoba może się czuć, do jakich czynów jest wtedy zdolna i jakie okoliczności mogą z tego wyniknąć. Ale tą powieść powinni przeczytać też ci, którzy są codziennie wyśmiewani przez swoich rówieśników, bo książka pokaże im, że nawet w ich przypadku może nastąpić happy end, który sprawi, że wszystko się całkiem dobrze skończy oraz to, że nie warto podejmować decyzji bez zastanowienia. Chociaż, moim zdaniem, powieść Eve Ainsworth powinien przeczytać KAŻDY.


'Powinnaś wczołgać się w jakąś norę i zdechnąć. Ludzie tacy jak ty nie zasługują na to, by żyć.'


Bohaterowie


Bardzo spodobało mi się to, jak autorka przedstawiła wszystkich bohaterów - każda z postaci jest inna, każda myśli w odmienny sposób, każda inaczej się zachowuje i inaczej reaguje na sytuacje. Na dodatek spodobało mi się to, że nigdy nie możemy być do końca pewni, że ten bohater czy ta bohaterka to przyjaciel, czy liczy tylko na dobrą zabawę, a kiedy przychodzi czas na pomoc, to odwraca się do niego tyłem. Każda postać była naprawdę niezwykle skomplikowana - złożona z wielu warstw, które ciężko rozebrać na części prostsze i zobaczyć, jaki naprawdę kto jest. Ogromnie spodobało mi się takie ukazanie wszystkich nastolatków, bo było ono bardzo realne i dające do myślenia.
Jess to jedna z głównych bohaterek. To zaledwie czternastolatka, ale los już obarczył ją piętnem cierpienia i sprawił, że w jej umyśle i spojrzeniu już na zawsze zagościł smutek. Jess mierzyła się z kilkoma problemami. Z jednaj strony miała ojca, który kompletnie się nią nie interesował i miał ją gdzieś. Z drugiej matkę, która nie poświęcała jej wystarczającej ilości czasu, a tym bardziej miłości. Jej kolejnym utrapieniem była szkoła, a to przecież właśnie w jej murach powinna znaleźć azyl i poczuć się wreszcie dowartościowana. Jednak tak nie było - Jess była codziennie upokarzana i wyśmiewana przez swoich rówieśników. Na dodatek miała sporą nadwagę, która była jedną z przyczyn dokuczania. Bardzo trudno jest mi powiedzieć, co tak naprawdę poczułem do tej bohaterki. Z jednaj strony było mi jej bardzo szkoda, ogromnie jej współczułem. Z każdej strony atakowały ją myśli, że jest nikim, a przecież miała prawo do takich myśli, a poza tym prawie w nikim nie miała oparcia. Ale z drugiej strony jestem na nią ogromnie wściekły. Denerwowało mnie w jej charakterze to, że bała się swoich rówieśniczek, bo przecież gdyby nie chciała, to nie dałaby sobą tak pomiatać. Poza tym wnerwiała mnie tym, że ciągle gadała o tym, że jest tak bardzo otyła, ale tak właściwie nic nie próbowała ze swoją nadwagą zrobić. 
Kez to druga z głównych bohaterek. Była rówieśniczką Jess, również czternastolatką. Dziewczyna w szkole była popularną i lubianą osobą. Ale czy rzeczywiście lubianą? Raczej większość przerażała myśl, że mogliby jej zaleźć za skórę. Poza tym otaczała się wianeczkiem przyjaciół, ale czy wiernych i prawdziwych, którzy pomogliby jej w każdej trudnej sytuacji? Nie. W domu, którego unikała jak ognia, stawała się kimś zupełnie odmiennym od tej Kez w szkole. Przeistaczała się z oprawcy w ofiarę. Do tej postaci również czuję wulkan sprzecznych i gryzących się ze sobą emocji. Jest mi jej szkoda, bo i jej los nie dał wspaniałego i szczęśliwego życia - z pozornej sielanki rodzinnej zrodziło się istne piekło. Gdyby nie to, jaką była okropną i straszną prześladowczynią wobec Jess zapewne ogromnie bym jej współczuł, jednak w  takiej sytuacji bardzo trudno poczuć mi to do niej. Ale spodobało mi się to, jak autorka przedstawiła to, jak bardzo Kez pogubiła się w swoim życiu i wszystkich emocjach, które kumulowały się w jej wnętrzu i czekały na upust. To naprawdę złożona i skomplikowana postać, którą piekielnie trudno jest zrozumieć. A gdyby w każdej książce były takie postaci, to żadna powieść nie miałby ode mnie oceny niższej niż 8/10, bo właśnie to w bohaterach lubię - skomplikowane charaktery i złożone usposobienie.


'Jeden tydzień może zmienić całe życie.'


Styl pisania


Książka już od pierwszych stron wciągnęła mnie do tego stopnia, że nie mogłem się od niej wprost oderwać. Ja tej książki nie przeczytałem. Ja ją połknąłem, pochłonąłem niczym czarna dziura zaledwie w dwa wieczory. Przyczynił się do tego tylko i wyłącznie niesamowicie zgrabny i szybki styl pisania autorki, który sprawił, że książkę czytało się jednym tchem i z wypiekami na twarzy. Język, którym została napisana książka, jest bardzo przystępny dla czytelnika, zwłaszcza do nastoletniego, ale nie jest też infantylny czy niedojrzały, chociaż może nieraz był za mało literacki, ale na to można przymknąć oko. W książce nie znajdziecie nużących opisów przyrody na trzy strony, ale krótkie i ciekawe, a nawet szokujące opisy przeróżnych wydarzeń i sytuacji. Poza tym autorka ma niesamowity dar kreowania bohaterów, bo wszystkie stworzone postaci są niezwykle skomplikowane i złożone. Do tego dialogi są naprawdę sensowne i ciekawe, a nie głupiutkie jak w niektórych książkach. Oprócz tego bardzo spodobało mi się to, jak Eve przedstawiła wszystkie emocje towarzyszące bohaterom podczas zdarzeń, które przeżywali, a dzięki temu to i my odczuwamy wiele czasem gryzących się ze sobą i sprzecznych uczuć.


'Czasami człowiek w ciemności zaczyna widzieć wyraźnie. Właśnie dlatego wiem już, że:
a. Szkolni dręczyciele to żałosna hołota.
b. Rodzinna powinna zawsze Cię wspierać.
c. Byłam słaba i chyba zasłużyłam sobie na to wszystko.
Ponadto zrozumiałam też, że"
d. Dręczyciele też mogą się zmienić.
e. Rodzina nie zawsze Cię rozumie.
f.Cierpienie nie jest oznaką słabości. Prawdziwą siłę człowiek odnajduje w sobie, gdy postanawia zmienić własne życie. '


Podsumowanie


Książka 7 dni to niepozorna, krótka i cienka książeczka. Jednak strzeżcie się - to istny wilk w owczej skórze! Pochłonie Was do tego stopnia, że przeczytanie jej zajmie Wam zaledwie jeden wieczór, a jeśli nie będziecie mieć czasu, to troszkę więcej. Co w niej znajdziecie i dlaczego warto po nią sięgnąć? Po pierwsze: temat przemocy psychicznej oraz fizycznej, z którymi każdy z nas miał kiedyś styczność - jedni jako oprawcy, drudzy ofiary, a jeszcze inni jako jedni i drudzy.  Czytając książkę z pewnością nie będziecie się nudzić, bo naprawdę wiele się w niej dzieje, mimo iż akcją obejmuje krótki odstęp czasu. Poza tym na pewno spodobają się Wam postaci, które są niezwykle i magicznie złożone i skomplikowane, które nie raz ciężko jest zrozumieć i nie denerwować się na nich, ale z pewnością długo nie będziecie mogli wyjść z podziwu, jak udało się autorce przedstawić tak nietypowe kreacje postaci. Styl pisania pozwoli Wam z łatwością wciągnąć się w książkę, a kiedy już będziecie ją czytać, to staniecie się istnym wulkanem sprzecznych emocji! 7 dni to książka, która skłoni Was do licznych refleksji i sprawi, że długo po jej przeczytaniu będziecie myśleć o osobach wyśmiewanych przez innych, ale także o ludziach, którzy to robią, bo często okazuje się, że i oni potrzebują pomocy. Nie pozostawiam Wam innego wyboru - musicie przeczytać książkę Eve Ainsworth, a jeśli tego nie zrobicie, to uwierzcie - będę na Was zły, bo tak dobrą i dającą do myślenia książkę powinien przeczytać KAŻDY! Ja daję jej ocenę 8/10, a wy - CZYTAJCIE!!!







Za możliwość przeczytania tej zaskakującej książki ogromnie dziękuję wydawnictwu
Zielona Sowa!

Książka bierze udział w wyzwaniach: 
Przeczytam 52 książki w 2016 roku -  #10/52
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu! - 1,8/158 cm


*********************************************************************************************************


Dajcie mi znać w komentarzach, czy czytaliście już 7 dni, czy się Wam ta książka podobała oraz jak się Wam spodobała recenzja! ^^
Wracam już niebawem!*.*
Buziaki! :****♥

czwartek, 18 lutego 2016

Liebster Blog Award #3

Cześć! ^^
Ostatnio dostałem nominację do LBA. Jednak pamiętałem, że przez jakiś czas (czytajcie: od wakacji) trochę mi się tych nominacji uzbierało. I właśnie w tym celu prześledziłem całego bloga, od trzeciego sierpnia, bo właśnie wtedy opublikowałem ostatnie LBA. I przez ten czas skumulowało się aż SIEDEM nominacji! XD Ale nie martwcie się, dzisiaj Wam ich wszystkich nie pokażę, bo postanowiłem, że rozdzielę je na trzy posty. Dzisiejszy będzie zawierał tylko jedną odsłonę, ponieważ nie mam za bardzo czasu na więcej. Jest to nominacja z 17 sierpnia ubiegłego roku (!!!), a dostałem ją od założycielki bloga Wyspa Książek.
Zasad gry chyba nie trzeba nikomu przedstawiać, więc bierzmy się do roboty! :D

1.  Jaki gatunek najczęściej czytasz?

Cóż, czytam różne gatunki. Raz potrafię sięgnąć po książkę dla dzieci, a już w następnej kolejności po klasykę. Po prostu czytam to, co akurat wpadnie mi w ręce albo na co mam ochotę, ale w większości są to raczej młodzeirzówki, ale czasem mam chętkę na właśnie klasyki czy fantastykę albo takie książki z monarchą w tle. ♥


2.  Lubisz ekranizacje?

Zależy jakie. Jeśli są dobre, to tak, a jeśli nie, to nienawidzę. xD Jednak jeśli wziąć wszystkie ekranizacje ogółem, to podoba mi się to, że czasem mają nieco odmienną historię od książki, dlatego możemy poznać trochę inne zakończenie. Chociaż nie zawsze jest lepsze od tego w książce. xD Nienawidzę ekranizacji, które całkowicie zmieniają fabułę albo nie wyjaśniają wszystkiego całkowicie, przez co występują nieścisłości. I ogólnie rzadko oglądam ekranizacje książek, wolę raczej takie, które nie powstały na żadnej powieści.


3. Dziewczyna, która była Twoją pierwszą literacką miłością. 

Hermiona Granger! ♥ Seria o Harrym to jedna z książek, po które sięgnąłem będąc młodym chłopcem i to właśnie od serii autorstwa mojej ukochanej pani Rowling zaczęła się moja przygoda z czytaniem, ale taka na całego! :D Wcześniej uwielbiałem jeszcze Anię Shirley, ale raczej byłem za mały, żeby myśleć o niej jako o literackiej miłości. xD


4. Jakim bohaterem NIE chciałbyś być?

Jeśli chodzi ogółem o charakter, to nie chciałbym być czarnym charakterem, ale wolałbym też nie być taki do końca dobry. Chciałbym być takim tajemniczym bohaterem, wielką niewiadomą, skomplikowaną i złożoną postacią. xD No i chciałbym mieć naprawdę niepowtarzalny charakter, a nie być jakąś jednowymiarową ciepłą kluchą xD A jeśli chodzi konkretnie o jakąś postać, to ne tę chwilę nic nie przychodzi mi do głowy xD


5. Z jakim bohaterem się utożsamiasz?

Raczej nie mam takiego bohatera. xD W sumie to z wieloma bohaterami łączą mnie jakieś cechy. Na przykład: Hermiona - miłość do książek ♥ Albo Katniss, bo tak jak ona byłbym w stanie oddać życie za ukochane osoby.


6. Najlepsza książka, która wyszła w lipcu lub sierpniu?

*wchodzę na BookGeek, żeby sprawdzić, co wyszło w tych miesiącach*
No i klops, bo nie przeczytałem żadnej książki, która wyszła w tych miesiącach. Jedynie Grę w miłość, ale ta książka została wydana już wcześniej, w lipcu był tylko dodruk.


7. Lubisz trójkąty miłosne? Dlaczego?

To zależy. Jeśli nie gra w książce pierwszych skrzypiec, to okej, przymknę oko. Jeśli jest mocno skomplikowany, a bohaterowie sami gubią się w swoich uczuciach - może być ciekawie. Jeśli jest nietuzinkowy i świeży, to bardzo chętnie sobie o nim poczytam. Ale jeśli ma polegać na 'Kocham ich/je obydwu/ie i nie wiem, którego/ą wybrać' i bohater/ka lata z kwiatka na kwiatek, a opisy ich problemów miłosnych są trzema czwartymi książki, to mówię stanowcze NIE!


8. Lubisz zakończenia?

Trochę dziwne pytanie xD Lubię, jeśli są wzruszające, zaskakujące i naprawdę nietuzinkowe. Nie lubię zakończeń do końca dobrych, bo wydają się być przesłodzone. Natomiast lubię zakończenia tragiczne i nieszczęśliwe, ale nie koniecznie w każdej książce.

 
9. Czy Twoi znajomi czytają książki? Co o tym sądzą?

Niestety, ale moi przyjaciele ani znajomi nie czytają prawie wcale książek. :'( Jedynie moja bratowa bardzo je lubi i właśnie z nią mogę porozmawiać o literaturze. Natomiast moi przyjaciele albo siostry czasami pożyczają ode mnie jakąś książkę, ale raczej rzadko. xD Chociaż ostatnio moja kuzynka zaczęła czytać książki, dlatego bardzo się cieszę i mam nadzieję, że wkręci się w literaturę tak samo jak ja! :D ♥

 
10. Zdarzyło Ci się rozkleić przy książce? [nie mówię o płaczu, ale coś, co chociaż trochę tobą wstrząsnęło].

Na pewno niektóre wydarzenia mną wstrząsnęły. Jednymi z takich książek były: Harry Potter, Igrzyska śmierci, Akademia wampirów, Malfetto, Bez mojej zgody, a ostatnio też Wszystkie jasne miejsca. :/ Ale najbardziej wzruszam się przy moim najukochańszym serialu - na pewno wiecie jakim, ale i tak to powiem xD - WSPANIAŁYM STULECIU ♥♥♥ Kiedy oglądałem WS to zdarzały się momentu, kiedy pociekła jedna łza albo nawet więcej :'(

 
11. Lubisz okładki, które przedstawiają ludzi [nie rysunki]? 
 
 
 
 

Zależy (znowu to słowo xD). Czasami zdarzają się ładne, ale też brzydkie. Z jednej strony lubię te z ludźmi, ale z drugiej nie. xD A czasami okładka bez jakiejś ludzkiej twarzy wydaje mi się dziwna, jakby w niej czegoś brakowało. Ale jak już wspominałem - to zależy od książki.

To jeszcze nie koniec LBA! :D Co jeszcze zostało? To, co lubię najbardziej: PYTANIA i NOMINACJE! ^^ 
Oto one! :D

NOMINUJĘ:
11. Magia książek

PYTANIA:
1. Gdybyś mógł/mogła adoptować jakieś fantastyczne zwierzę, jakie byś wybrał/wybrała?
2. Ulubione miejsce do czytania?
3. Książka, która zmieniła coś w Twoim życiu lub Twoją opinię o czymś?
4. Czy gdybyś znalazła książkę o całym Twoim życiu, przeczytałabyś ją do końca?
5. Świat fantastyczny, w którym mogłabyś zamieszkać.
6. Gdybyś mogła spotkać pięć postaci historycznych lub fikcyjnych, kogo byś spotkała?
7. Dlaczego powstał twój blog?
8. Jaki jest Twój ulubiony serial?
9. Masz jakąś ulubioną ekranizację książki?
10. Jakie cechy w swoim charakterze lubisz?
11. Jaka jest Twoja ulubiona baśń?

No to już koniec na dzisiaj. :) Widzimy się już niedługo! ^^
Trzymcie się!♥♥♥ 
Buziaki! :***

wtorek, 16 lutego 2016

'Jestem jego dzieckiem, przypadkowym i nieważnym, niczym kluczyk od dawno przepadłej szkatułki' - recenzja książki Jak najdalej stąd

Witajcie kochani! ^^
Muszę Was przeprosić, bo nie było mnie tu kilka dni, ale na szczęście zaczęły się moje ferie (WRESZCIE), dlatego myślę, że będę miał dużo czasu i na czytanie, i na oglądanie filmów, i na pisanie postów. ♥
Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją książki Andrei Portes - Jak najdalej stąd. Po książkę sięgnąłem z tego powodu, że była ona bardzo chuda, zaledwie 240 stron, a poza tym miała potencjał, oczekiwałem w miarę dobrej i zmuszającej do refleksji powieści. A czy taka była?
Miłego czytania! :)

Tytuł: Jak najdalej stąd
Tytuł oryginału: Hick
Autorka: Andrea Portes
Tłumaczenie: Krzysztof Obłucki
Seria: -, pojedyncza powieść
Wydawnictwo: HarperCollins Polska
Liczba stron: 240
Wymiary grzbietu: 1,8 cm

Opis


Luli ma trzynaście lat, a już zdążyła poznać gorzki smak życia. Jej rodzice to alkoholicy pogrążeni w pijackich awanturach. Samotna, zdana tylko na siebie w małym miasteczku w Nebrasce, Luli postanawia wziąć sprawy w swoje ręce. Zabiera pistolet, ucieka z domu i autostopem wyrusza do Las Vegas, by tam znaleźć bogatego sponsora. Myśli, że skok w dorosłość zmieni jej życie na lepsze. W drodze poznaje ludzi, którzy wprowadzają ją w mroczny krąg złodziei, narkomanów i prostytutek. Pełna nadziei na przyszłość, Luli będzie musiała zmierzyć się ze światem okrutniejszym niż ten, od którego uciekła.  


Ocena



'Kiedy zobaczy się wyraz jej oczu, to smutne rozczarowanie maskowane uśmiechem, serce może człowiekowi pęknąć. I jeśli ktoś może mieć serce złamane jeszcze bardziej, to tylko wtedy, gdy jesteś tego powodem.'


Wizualnie


Cóż, okładka książki jest, że tak się wyrażę, przeciętna. Nie wyróżnia się niczym szczególnym, nie ma żadnych charakterystycznych znaków, które pozwoliłyby ją rozpoznać wśród miliona innych okładek. Już pomijając fakt, że ta dziewczyna z pewnością nie przypomina trzynastolatki, to jest całkiem trafna i pasuje do treści. Grzbiet jest o wiele ładniejszy, ale co ważniejsze - nie łamie się podczas czytania. Natomiast tył książki jest bardzo ładny - pustynia, niebo i droga... pięknie wygląda to razem. Co do samego opisu - myślę, że jest całkiem ciekawy i raczej powinien zaintrygować kogoś z czytelników.  A poza tym nie zdradza ważnych wątków z fabuły, za co wielki plus ode mnie. Kartki w książce są szare, więc nikt nie powinien narzekać na rażenie po oczach. Litery nie są zbyt duże, ale nie były też mikroskopijne, natomiast literówek jest bardzo malutko, a tusz nie rozmazuje się. Myślę, że wydanie Jak najdalej stąd jest raczej przeciętne i ciężko będzie się wybić książce w stosie innych tytułów, ale jest bardzo solidne, a to też jest niezwykle ważne.


'To wszystkie moje tęsknoty i życzenia, i wiem w głębi serca, że te beznadziejne marzenia nigdy się nie spełnią.'


Fabuła


Cóż, motyw alkoholizmu w literaturze jest dla mnie czymś nowym, świeżym, bo jeszcze nie miałem z nim wiele wspólnego w innych książkach. Powiem Wam, że pomysł na tę książkę nie jest szczególnie odkrywczy ani porywczy, a wręcz trochę bezsensowny. No bo okej, rodzice Luli piją alkohol i często nie okazują jej tego, że ją kochają, a dziewczynka myśli, że mają ją gdzieś. Jednak dla mnie nie jest to powód do tego, żeby samemu uciec w wielki świat. Jednakże książka miała coś w sobie takiego, co przykuło moją uwagę i dzięki czemu postanowiłem czytać dalej.
Alkoholizm to nie jedyny temat, nad którym rozwodzi się autorka w książce. Oprócz niego mamy pedofilię, narkotyki, prostytucję i oszustwa. Autorka odważyła się poruszyć w książce wiele ważnych tematów, które są kontrowersyjne i szokujące. Jednak dla mnie tej kontrowersji było w książce stanowczo za mało. Andrea Portes miała całkiem ciekawy pomysł na to, jak przedstawić te wszystkie używki i uzależnienia, jednak trochę zabrakło ich w powieści, ponieważ autorka unikała mówienia wprost o rzeczach szokujących.
Akcja również nie jest największym plusem tej książki. Można rzec, że jest ona bardzo monotonna. W Jak najdalej stąd stanowczo przeważają długie i czasem nużące opisy, czego nie zaliczam do atutów powieści. Na szczęście koniec był całkiem ciekawy, bo na ostatnich stronach wiele się dzieje, chociaż i tak nie wynagrodziły mi tego rozczarowania, które doświadczyłem na poprzednich kartach, bo, nie ukrywam, nudziłem się...
Po książce spodziewałem się, że kiedy już skończę ją czytać, to z pewnością nie będę mógł wyrzucić moich własnych myśli z głowy. Sądziłem, że powieść, która opowiada o tak dramatycznych sytuacjach i trudnych tematach wręcz zmusi mnie do głębokich przemyśleń, refleksji, że później bardzo trudno mi się będzie wybić z melancholijnego nastroju. Jednak nie doświadczyłem czegoś takiego po przeczytaniu książki, a szkoda, bo bardzo się przez to rozczarowałem...
 


'(...) wszyscy są szurnięci. Tyle że niektórzy lepiej to ukrywają.'


Bohaterowie


Bohaterowie tej książki są bardzo dziwni i specyficzni. Można by to zaliczyć do zalet, jednak sam nie jestem przekonany, ponieważ tak naprawdę nie polubiłem żadnej postaci. Nikt z bohaterów nie utkwił mi w pamięci na chociażby kilka dni.
Luli to trzynastolatka, która tak naprawdę pragnie być tylko kochana przez bliskie jej osoby. Tymczasem jej życie jest tragiczne, jest pasmem udręk i rozczarowań. Dziewczyna posiadała kilka cech, które szanuję i cenię. Podziwiam jej odwagę, to, że nie bała się zostawić przeszłości za sobą i powędrować w wielki świat. Zaimponowała mi też swoją determinacją i dążeniem do celu, bo co by się nie stało, to ona ciągle podążała dalej, za swoimi marzeniami, nie zważając na przeszkody czy trudności. Jednak z drugiej strony Luli była bardzo lekkomyślna i naiwna, jej niektóre bezsensowne zachowania, głupota i nieuzasadnione kłopoty, w które pakowała się na każdym kroku doprowadzały mnie do  szału! Nie raz miałem ochotę potrząsnąć nią, trzepnąć po głowie i powiedzieć, żeby się ogarnęła. Jej lekkomyślność można tłumaczyć bardzo młodym wiekiem, bo kto będąc nastolatkiem nie robił głupstw? Ale z drugiej strony to, że jej rodzice się nią nie interesowali powinno sprawić, że Luli dojrzeje. I choć może jest zaradną dziewczyną, to moim zdaniem bardzo często bezmyślną.
Inni bohaterowie również niezbyt przypadli mi do gustu. Może fajne było w nich to, że każdy z nich miał jakąś słabość, z którą trudno było mu walczyć, jednak brakowało im tego czegoś, dzięki czemu nie zapomniałbym ich na długi czas po przeczytaniu książki.


'Zastanawiam się, dlaczego niektórzy ludzie mają świat podany na tacy, a inni dostają kanapkę z gównem i gliną na deser.'


Styl pisania


Niestety, ale i styl pisania autorki nie przypadł mi do gustu. Dlaczego? W książce dialogi występują bardzo rzadko, stanowczo przeważają długie i nudne opisy. Bardzo ciężko było mi się wciągnąć w książkę, natomiast kiedy już mi się to udało, to łatwo mogłem się rozproszyć i myślami odlecieć gdzieś bardzo daleko. Książka to tak właściwie niekończący się potok myśli, które leją się strumieniami. Poza tym bardzo przeszkadzały mi bezpośrednie zwroty do czytelnika, których nie lubię w powieściach. Język, którym posługiwała się autorka, moim zdaniem był zbyt infantylny i niedojrzały. Owszem, główną bohaterką była trzynastolatka, więc dziwnie by to wyglądało, gdyby używała bardzo podniosłych słów, jednak bez przesady, autorka mogła się trochę bardziej wysilić.


'Życie niektórych ludzi jest tragedią. Jedyne, czego pragną, to uciec. Jak najdalej stąd. Jednak czy gdzieś w świecie, gdzie nie sięga ludzki wzrok, jest lepiej?  A może tam jest tylko koszmar?'


Podsumowanie


Jak najdalej stąd to książka, o której jest mi bardzo trudno cokolwiek napisać. Z jednej strony bardzo się zawiodłem: pomysł moim zdaniem nieprzemyślany, kłopoty i niektóre problemy Luli błahe, a akcja bardzo monotonna. Autorka stanowczo za mało przedstawiła kontrowersyjnych i szokujących rzeczy na kartach tej powieści. Poza tym bohaterowie niezbyt przypadli mi do gustu, bo choć każdego z nich łatwo było rozpoznać, każdy z nich był inny, to brakowało mi w nich tego czegoś, dzięki czemu zapałałbym do nich sympatią. Do tego główna bohaterka bardzo mnie momentami irytowała, ale na szczęście miała cechy, które szanuję i podziwiam. Również styl pisania nie przypadł mi do gustu... Książka to istny potok myśli, nie ma w niej zbyt wielu dialogów. Poza tym język, moim zdaniem, był za bardzo infantylny i gawędziarski. Spodziewałem się licznych refleksji po lekturze, jednak i na tym się zawiodłem, bo tak właściwie nie został mi do książki żaden sentyment, po jej przeczytaniu nie poświęciłem nawet minuty na rozmyślaniu o bohaterach. Cóż, może moje rozczarowanie wynika z tego, że sporo dobrego słyszałem o książce, dlatego nastawiłem się na super dobrą oraz poruszającą lekturę i może właśnie dlatego mój zawód jest tak ogromny. Jednak nie spisuję ani autorki, ani książki na straty, bo było w niej coś, dzięki czemu powieść przeczytałem dosłownie w jeden wieczór. Może obejrzę film na jej podstawie z Chloe Grace Moretz pod tytułem Prowincjuszka, a wtedy trochę pomyślę też o książce - może nieco zmienię o niej zdanie. Cóż, wybór 'czytać czy nie czytać?' do rozwiązania pozostawiam Wam, bo nie chcę Was od książki zniechęcić, ale nie chcę też, abyście sięgali po nią w przekonaniu, że jest to coś niesamowitego. Ja oceniam Jak najdalej stąd na 5/10.


Za książkę ogromnie dziękuję wydawnictwu HarperCollins Polska!


Książka bierze udział w wyzwaniach: 
Przeczytam 52 książki w 2016 roku -  #9/52
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu! - 1,8/158 cm


*********************************************************************************************************


Napiszcie mi w komentarzach, czy czytaliście książkę Jak najdalej stąd i co o niej sądzicie. Będę też bardzo wdzięczny za informację, czy podobała się Wam recenzja! ^^
Widzimy się już niedługo! *.*
Buziaki! :*******

środa, 10 lutego 2016

*PRZEDPREMIEROWO* Jak daleko się posuniesz, by przeżyć i wygrać? - recenzja książki Kamień i sól

Cześć! ♥
Dziś przychodzę do Was bardzo późno, jednak mam ku temu powody. Oczywiście w tym ostatnim tygodniu zasypali nas kartkówkami i sprawdzianami, więc ostatnie dni upływają mi tylko na Wspaniałym stuleciu (♥♥♥♥♥♥♥), pisaniu recenzji i uczeniu się. Czasem też trochę czytam, jednak nie są to zadowalające wyniki. Na dodatek dzisiaj musiałem zrobić model komórki bakterii na biologię, a zacząłem coś około 20:00, także trochę czasu mi to zabrało, a pisanie tej recenzji zacząłem dokładnie o 21:28.
Po Kamień i sól sięgałem z wielką ciekawością - byłem bardzo zainteresowany, co będzie się działo u bohaterów poprzedniej części, czyli Ognia i wody. Po lekturze pierwszej części byłem bardzo usatysfakcjonowany, ale z niecierpliwością czekałem na tom drugi, więc bardzo ucieszyłem się kiedy w końcu mogłem zacząć czytać. A czy druga część była lepsza od pierwszej?
Miłego czytania! ^^
Recenzję tomu pierwszego znajdziecie klikając tutaj.

Tytuł: Kamień i sól
Tytuł oryginału: Salt and Stone
Autorka: Victoria Scott
Tłumaczenie: Marzena Dziewońska
Seria: Ogień i woda #2
Wydawnictwo: IUVI
Liczba stron: 368
Wymiary grzbietu: 2,5 cm
 

Opis

 
Tella ma za sobą przerażającą przeprawę przez dżunglę i pustynię. Nie może się już wycofać. W kolejnych etapach wyścigu zmierzy się z ukrytymi niebezpieczeństwami oceanu, mrożącym oddech górskim zimnem oraz… nowymi, pokrętnymi zasadami wyścigu.
Co jednak, jeśli niebezpieczeństwo leży jeszcze głębiej? Jak można ufać komukolwiek, skoro wszyscy mają jakieś sekrety? Co zrobić, gdy osoba, na której najbardziej polegasz, nagle przestaje cię wspierać? Jak wybrać między jednym życiem a drugim?
Wyścig dobiega końca. Wystartowało stu dwudziestu dwóch uczestników. Kiedy Tella i ci, którzy przeżyli, stają do ostatniego etapu, jest ich zaledwie czterdziestu jeden… i tylko jedna osoba może zwyciężyć.
Oszałamiający thriller Victorii Scott sprawi, że twój puls przyspieszy!  
 
 
 

Ocena

 
 
 'Tak oto zginę, z nożem drżącym w niepewnej dłoni, ale może to dobrze. Może to znaczy, że po tym wszystkim, co przeszłam, moja niechęć do uśmiercenia tych, którzy się dla mnie liczą, dowodzi, że wciąż jestem człowiekiem.'
 
 

 Wizualnie

 
Kiedy pierwszy raz zobaczyłem okładkę, to mi się ona nie spodobała. Jednak z czasem, kiedy widziałem ją coraz częściej, a mój wzrok przyzwyczajał się do jej widoku. Jednak dziś mogę powiedzieć, że jest ona po prostu piękna. Podoba mi się tak samo jak okładka pierwszej części. Świetnie dobrana kolorystyka, a pióro bardzo ładnie wygląda. Grzbiet również jest piękny, a poza  tym solidny i nie wygina się podczas czytania. Tył książki też zachwyca, a opis jest interesujący i z pewnością zachęci czytelnika do sięgnięcia po ten albo pierwszy tom. Kartki są szare i nie rażą nas po oczach, a czcionka jest całkiem duża, także nikt nie powinien mieć problemów z czytaniem. Literówek jest bardzo mało, ja zauważyłem około dwóch, a tusz nie rozmazuje się. Na dodatek dochodzi piękny motyw stron zaczynającego się rozdziału, na których góra jest ciemna i jaśnieje do dołu, co było oryginalne i wniosło trochę świeżości do książki. Nie mam innego wyboru, jak tylko pochwalić wydawnictwo IUVI za takie piękne i solidne wydanie, bo książkę z dumą można postawić na półce.
 
 
 'Jesteś zła, bo straciłaś kogoś, kogo kochałaś - mówi. - Ale nie powinnaś zaprzepaszczać szansy innych ludzi, wszczynając bunt.'
 
 

 Fabuła

 
Z pewnością wiele osób uznało, że pomysł na serię Victorii Scott został żywcem zerżnięty z Igrzysk śmierci. Otóż muszę temu zaprzeczyć, gdyż jedynym podobieństwem obu książek jest jedynie wyścig, który sam w sobie jest bardzo odmienny od Głodowych Igrzysk. Po pierwsze: uczestników nie wybiera się losowo. Poza tym nie ma żadnych przygotowań, ocen umiejętności, parady trybutów ani niczego podobnego. Na dodatek autorka dodała pandory - zwierzęta o nadprzyrodzonych mocach, których zadaniem jest tylko i wyłącznie chronienie swojego uczestnika. Właśnie dlatego muszę zaprzeczyć stwierdzeniu, że Ogień i woda to plagiat Igrzysk śmierci.
Akcja to jedna z największych zalet tej książki. Już od samego początku zostajemy wrzuceni w wir wydarzeń, które zapierają dech w piersiach. Później jest tylko lepiej - przez cały czas coś się dzieje, nie ma chwili odpoczynku. Spodobało mi się też to, że autorka w żadnym wątku nie poszła na łatwiznę i nigdy nie pisała na siłę, co było można łatwo wyczuć. Wszystko jest stuprocentowo przemyślane, każde wydarzenie ma jakiś sens i do czegoś prowadzi. Autorka zadbała o każdy najmniejszy szczegół i właśnie z taką precyzją pisała tę książkę do samego końca. Nie raz spotkałem się z powieściami, gdzie łatwo było wyczuć, że zakończenie jest pisane z przymusu, tak jakby autor chciał jak najszybciej zakończyć swoją pracę. Takich sytuacji w Kamieniu i soli nie znajdziecie.
Kolejną rzeczą, która mnie ujęła, jest ciąg kolejnych i kolejnych ciekawych zwrotów akcji. Książka praktycznie w całości się na nich opiera - autorka wplata w fabułę nieprzewidywalne i nagłe wydarzenia, które potrafią przyprawić czytelnika o palpitację serca, ponieważ bohaterowie muszą się zmierzyć z takimi okropieństwami oraz niebezpieczeństwami, od których chcielibyśmy ich uchronić i trzymać z daleka. Czytając książkę z pewnością nie będziecie się nudzić, ponieważ w każdym rozdziale znajdziecie coś nieprzewidzianego oraz nowego.
Autorka w drugiej części rozwinęła trochę wątek romantyczny. Na początku nieco mnie on denerwował, ponieważ Tella miała jakieś wyrzuty do Guya, że ten rzekomo stwierdził, jakoby dziewczyna nie potrafiła o siebie zadbać i bez niego nie przeszłaby nawet przez pierwszy ekosystem. Swoim zachowaniem bardzo mnie denerwowała, ale później, na szczęście, się to zmieniło. Podoba mi się to, że wątek miłosny jest ważny dla fabuły, ale nie gra pierwszych skrzypiec, gdyż bohaterowie postanowili przede wszystkim przeżyć Piekielny Wyścig, a icj największym priorytetem była wygrana i przekazanie leku ukochanej osobie.
Książka cały czas trzyma w napięciu, które autorka buduje z wielką umiejętnością. Ciągle w powietrzu wisi ta niepewność i przeczucie, że za chwilę wydarzy się coś zatrważającego, co jest wspaniałe, ponieważ wprost nie pozwala się oderwać od lektury.
Największe wrażenie wywarło na mnie zakończenie. Już nie chodzi tylko o to, jakie było nieprzewidywalne oraz zaskakujące, ale przede wszystkim jakie emocjonalne! Nie mogłem się oderwać od czytania, tak ostatnie strony wbiły mnie w fotel! Napięcie sięgnęło zenitu, a bohaterowie musieli się zmierzyć z chyba najgorszym zadaniem w całym Piekielnym Wyścigu. Nie zdradzę Wam, co mieli zrobić, ponieważ nie chcę odebrać tej przyjemności, którą będzie miał każdy, kto sięgnie po tę książkę. Zakończenie Kamienia i soli zniszczyło mnie emocjonalnie. Sprawiło, że moje serce rozpadło się na tysiące drobnych kawałeczków. Dogłębnie mnie wzruszyło. Nie spodziewałem się tak wspaniałego końca, a zarazem smutnego - chodzi mi właśnie o to ostatnie zadanie wyścigu. Naprawdę, po tym, co autorka przedstawiła nam na ostatnich stronach tylko z wielką niecierpliwością czekam na kolejny tom, bo mam nadzieję, że się pojawi!

 
 'Już wcześniej, kiedy w moją rodzinę uderzyła choroba - gdy mój brat Cody po raz pierwszy nie chciał dokładki pieczeni z sosem i zaczął tracić na wadze - wiedziałam, że to coś poważnego. Że mam do czynienia z tragedią, której muszę stawić czoło. Że będę musiała patrzeć, jak mój starszy brat niknie w oczach, a cała rodzina wraz z nim.'
 
 

 Bohaterowie

 
Bohaterowie Kamienia i soli są realistyczni i naturalni pod każdym względem. Autorka stworzyła gamę wielu różnobarwnych, wielowymiarowych postaci, których nie zapomnimy na długi czas po przeczytaniu książki. Spodobało mi się to, że każdy z nich myśli na swój sposób, ma swoją taktykę i dąży do zwycięstwa na swój własny sposób, ale jednak niejeden z nich dba o sowich sojuszników, a zarazem rywali. Zróżnicowanie ich sposobów myślenia i traktowania innych uczestników Piekielnego Wyścigu zostało naprawdę bardzo ciekawie przedstawione przez Victorię Scott. 
Nie ukrywam, że Tella na początku bardzo mnie denerwowała. Jak już wspominałem, miała wyrzuty przeciwko Guyowi, bo ten powiedział, że jest słaba. Ale później bardzo mi imponowała. Przede wszystkim zaskoczyła mnie tym, jak jednocześnie próbuje zwyciężyć w wyścigu, a tym samym pod nikim nie kopała dołków, wręcz przeciwnie - główna bohaterka była skłonna prawie oddać życie za swoich sojuszników. Poza tym spodobało mi się, jak traktowała pandory - nie jak przedmioty, które pozwolą jej zwyciężyć w wyścigu, ale jak przyjaciół. Może to brzmi trochę specyficznie, bo przecież pandory to zwierzęta, ale Tella nie miała nic przeciwko nim - otaczała je opieką i miłością, za co w końcu została wynagrodzona. Może miała swoje wady, ale z pewnością w jej charakterze przeważają zalety, a ja bardzo ją polubiłem.
Guy również całkiem spodobał mi się jako jeden z głównych bohaterów - tajemniczy i niedostępny, ale inteligentny i sprytny. Przede wszystkim spodobało mi się w nim to, że nie był wyidealizowaną postacią pod względem usposobienia, bo i on miał swoje słabości. Poza tym bardzo dobrze, że Tella nie zachwyca się na każdej stronie atrakcyjnością Guya, za co jestem bardzo wdzięczny autorce.
 
 
 'Tak to już w życiu jest: kiedy znajdujesz się w beznadziejnej sytuacji, myślisz sobie: "Przynajmniej nie może już być gorzej". I wtedy życie wali cię prosto w głowę za głupią naiwność.'
 
 

 Styl pisania

 
Na początku zdradzę, że bardzo ciężko było mi się wkręcić w tę książkę. Nie wiem dlaczego - przecież z taką niecierpliwością czekałem, kiedy w końcu będę mógł powrócić do Piekielnego Wyścigu. Podejrzewam, że to właśnie problemy miłosne Telli i Guya mogły mnie tak wynudzić, na szczęście później było tylko lepiej. Styl pisania po kilkudziesięciu stronach, kiedy w końcu Tella przestała się użalać nad tym, że jej obiekt westchnień uznał, że jest słaba, bardzo łatwo pozwolił mi się wciągnąć w Kamień i sól. Pióro Victorii Scott jest bardzo lekkie i przyjemne, poza tym prowadzone bardzo sprawnie oraz prędko. Język, którym posługiwała się autorka jest przystępny dla czytelnika, choć niektóre sformułowania wydawały mi się za bardzo infantylne, ale na szczęście nie zdarzały się one często. Poza tym bardzo urzekło mnie to, jak autorka przedstawiła wszystkie emocje towarzyszące uczestnikom Piekielnego Wyścigu w drodze do mety. One diametralnie się od siebie różniły, jednak Victoria Scott ukazała nam je w taki sposób, że wszystko przeżywamy razem z bohaterami, jakbyśmy wspólnie z nimi brali udział w wyścigu o lek. Wszystkie opisy miejsc, wydarzeń oraz postaci były niezwykle żywe i potrafiły bardzo zaciekawić czytelnika.
 
 
 'To właśnie Piekielny Wyścig robi z ludźmi. Każe nam wybierać między życiem jednych a drugich. Sprawia, że jesteśmy mniej ludźmi, a bardziej zwierzętami, w desperacji próbującymi chronić członków własnego stada bardziej niż innych.'
 
 

 Podsumowanie

 
Kamień i woda, drugi tom Ognia i wody, to naprawdę godna polecenia książka oraz kontynuacja. Przede wszystkim spotkacie w niej niesamowicie przemyślaną i logiczną fabułę, w której zostały wyeliminowane najmniejsze niedopowiedzenia oraz nieścisłości. Akcja tak Was pochłonie, że nie będziecie mogli oderwać się od lektury, a kiedy już się Wam to uda, to z niecierpliwością będziecie wyczekiwać, kiedy znów znajdziecie czas, aby z powrotem dołączyć do bohaterów. Będziecie cały czas zaskakiwani przez autorkę coraz to nowszymi i bardziej zapierającymi dech w piersiach zwrotami akcji, które nie pozwolą Wam spokojnie odetchnąć. Wątek miłosny może Was na początku nieco irytować, jednak nie martwcie się - z czasem i to ustanie. Zakończenie z pewnością wbije Was w fotel i sprawi, że nie odejdziecie od książki aż do momentu, kiedy przeczytacie ostatnie zdanie. Poza tym wzbudzi w Was wiele emocji, a przede wszystkim smutek oraz współczucie. Bohaterowie to jedna z największych zalet książki - są nietuzinkowi i bardzo złożeni, każda z postaci jest odmienna i każda z nich ujmuje nas czymś innym. Styl pisania pozwoli się Wam z wielką łatwością wkręcić w książkę, a lekkie pióro Victorii Scott bardzo sprawnie przeprowadzi Was przez całą historię. Książka z pewnością wzbudzi w Was wiele emocji, a przede wszystkim napięcie, które zniknie dopiero z ostatnią stroną. Ja książce daję ocenę 8/10, bo zasłużyła na to, a Wam nie pozostawiam innego wyboru jak przeczytanie jej! Mogę śmiało stwierdzić, że jest dużo lepsza od pierwszej części! POLECAM!!!
 
 
 
 Za książkę ogromnie dziękuję wydawnictwu IUVI!
 
 
Książka bierze udział w wyzwaniach: 
Przeczytam 52 książki w 2016 roku -  #8/52
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu! - 2,5/158 cm
 
 
*********************************************************************************************************
Dajcie mi znać w komentarzach, czy czytaliście już Kamień i sól, czy się Wam ta książka podobała oraz jak się Wam spodobała recenzja! ^^
Widzimy się niebawem!*.*
Buziaki! :****♥