środa, 30 grudnia 2015

Samobójczy soundtrack... - recenzja książki Playlist for the Dead

Hej! ^^
No więc tradycyjnie Was przepraszam, gdyż ta recenzja miała pojawić się dużo wcześniej, ale wiecie - wcześniej bardzo zaniedbałem moje czytanie, dlatego muszę teraz nadrabiać zaległości...
Dziś przychodzę do Was recenzją książki Playlist for the Dead. Szczerze mówiąc, książki nie kupiłbym z własnej inicjatywy, ale wygrałem ją w konkursie, dlatego miałem okazję ją przeczytać. A czy mi się spodobała?
Miłego czytania! ♥

Tytuł: Playlist for the Dead
Oryginalny tytuł: Playlist for the Dead
Autorka: Michelle Falkoff
Tłumaczenie: Marcin Sieduszewski
Seria: -, pojedyncza powieść
Wydawnictwo: Feeria Young
Liczba stron: 272
Wymiary grzbietu: 1,9 cm

Opis


Przychodzisz rano do kumpla i okazuje się, że nie żyje. Coś się stało po wczorajszej imprezie. Zostawił tylko playlistę z dołączoną kartką: "Dla Sama – posłuchaj, a zrozumiesz".
Jak po tym szoku poskładać historię swego przyjaciela? Jak z kolejnych piosenek i własnych wspomnień dojść do prawdy o tym, co się działo w jego życiu? I w twoim własnym życiu – bo okazuje się, że nic nie wydarza się przypadkiem. Nic nie jest obok ciebie. Odtwarzając jego historię, zmieniasz też swoją – bo w twoim życiu pojawia się pewna zagadkowa dziewczyna.



















Ocena



'To on nas tu zostawił, każąc wszystko rozgryźć na własną rękę i nie dając nam szansy na przeprosiny i zadośćuczynienie. Nigdy nie zrozumiem, jak pokrzywdzony, zagubiony i bezradny musiał się poczuć, aby uznać, że nie warto się dłużej starać.'


Wizualnie


Przyznam się Wam szczere... Okładka książki może nie jest ładna i raczej mi się niezbyt podoba, ale nie jest też brzydka czy okropna, mogę ją streścić jako... przeciętną. Jednak bardzo podoba mi się pomysł z dwoma głowami chłopaka i dziewczyny, które są połączone słuchawkami. Motyw ten jest bardzo trafny oraz świetnie nawiązuje do przedstawionej historii. O grzbiecie za wiele powiedzieć nie mogę, a jeśli już, to tylko tyle, że się nie wygina, jednak wcale nie ma się co dziwić - w końcu jest to króciutka książeczka. Opis jest bardzo intrygujący, myślę, że zachęci czytelnika do sięgnięcia po książkę. Czcionka nie jest ani za duża, ani za mała. Literówek również nie znajdziemy za wiele, a tusz nie rozmazuje się. Wydanie jest solidne, jednak wydawcy mogliby trochę bardziej popracować nad okładką książki.


'Wiedziałam, że już nigdy nie będę tą samą osobą co wcześniej, i było dla mnie ważne, aby wszyscy to zrozumieli.'


Fabuła


Muszę bardzo pochwalić autorkę, ponieważ miała świetny pomysł. Książka jest całkiem oryginalna, ta cała śmierć przyjaciela oraz dochodzenie do przyczyn poprzez playlistę...  nigdy takiego czegoś nie czytałem. Jednak muszę też przyznać, że autorka zapożyczyła niektóre schematy od innych książek młodzieżowych, w niektórych momentach można było to wyczuć. Ale mimo to nie zaćmiewa to tej świeżości, którą autorka na zaserwowała.
Akcja książki na pewno nie pędzi, fabuła jest raczej spokojna, co nie zaliczam do plusów ani minusów. W końcu to taki rodzaj powieści.
Bardzo spodobało mi się przedstawienie całej intrygi. Jest ona bardzo ciekawa i skomplikowana. Książka wciąga, i to bardzo, a podczas czytania dużo myślałem. Cały czas próbowałem rozgryźć, jaka jest prawda, dlaczego Hayden się zabił. Muszę się przyznać, że bardzo często udaje mi rozwiązać różne łamigłówki czy zagadki, czasem z łatwością. Z jednej strony jest to bardzo pomocne, a z drugiej strasznie wnerwiające, bo na przykład kiedy oglądam bądź czytam jakiś kryminał, to przeważnie odgadnę, kto popełnił zbrodnię. Właśnie podczas czytania Playlist for the Dead udało mi się niektóre zagadki rozwiązać, na przykład domyśliłem się, kto stoi za tajemniczymi atakami oraz która osoba podszywa się pod Arcymaga Geda. Co do głównej tajemnicy, czyli dlaczego Hayden się zabił i kto jest najbardziej za to odpowiedzialny, domyśliłem się tylko w połowie. Jednak jedyną zagadką w książce, której nie udało mi się rozszyfrować, jest tajemnicza dziewczyna, Atena. Autorka naprawdę ciekawie poprowadziła wątek tej dziewczyny i do samego ujawnienia jej tożsamości nie udało mi się domyślić, kto nią jest.
Następnym plusem książki jest to, że wszystko jest sensowne i logiczne. Autorka wprowadza w fabułę wiele tajemnic oraz zagadek, które po zebraniu do kupy tworzą logiczną całość.
Oczywiście i w tej książce znalazło się miejsce na wątek romantyczny. Mimo tego, iż mam takich wątków powyżej uszu, to ten przedstawiony w Playlist for the Dead przypadł mi do gustu. Nie jest banalny, za co pierwszy plus. Obu bohaterom życzyłem tego, aby dobrze im się ułożyło, bo dla mnie zasługiwali na chwile szczęścia oraz miłości. Jednak zdradzę Wam, że poprowadzenie wątku miłosnego niej jest do końca szczęśliwe, jednak nie jest też w pełni tragiczne.
Następny plus tej historii to realizm. Książka nie jest przesłodzona - bohaterowie mają naprawdę ciężko, autorka cały czas rzuca im kłody pod nogi. Ci, którzy potrafią sobie z nimi poradzić, wychodzą zwycięsko, a ci, którzy nie potrafią dać im rady, raczej marnie kończą.
Mimo, iż rozwiązania większości zagadek można się domyślić, to zakończenie książki jest ciekawe i wzbudza wiele emocji. Podoba mi się to, że historię opowiedzianą w książce możemy poznać z perspektyw wielu bohaterów, dlatego nie ma stron dobra czy zła, a każdy bohater jest odpowiedzialny w jakimś stopniu za śmierć Haydena.


'Przez ostatnie kilka dni na zmianę za nim tęskniłem i nienawidziłem go, czułem się winny i zdruzgotany – właściwie nie wiedziałem, jak powinienem się czuć, oprócz tego, że jakoś inaczej.'


Bohaterowie


Plusem książki jest to, że każdy bohater jest inny. Następną zaletą jest to, że każda postać została stworzona nie po to, żeby po prostu była, ale żeby odgrywała jakąś rolę w historii, czasem mniejszą, czasem większą.
Jeśli mam się przyznać, to powiem, że z bohaterami zżyłem się tylko po części.
Główny bohater, Sam, nie należy do moich ulubionych, odebrałem go raczej neutralnie. Nie potrafię go nawet ocenić... Sam musi się nauczyć żyć dalej pomimo wielkiej tragedii, musi poradzić sobie ze stratą, tęsknotą, samotnością oraz poczuciem winy. Jednak w niektórych momentach niesamowicie mnie denerwował, gdy tak naprawdę wyżywał się na niewinnych ludziach. W jego charakterze podziwiam to, że potrafił poradzić sobie ze stratą przyjaciela i nawet po tak wielkim ciosie nadal szedł dalej.
Astrid to z jednej strony miła i sympatyczna dziewczyna, ale nawet ona ma swoje drugie dno. Ta postać jest bardzo tajemnicza, a jej chęć zemsty czasem może się wydawać nawet psychopatyczna. Jednak staram się i ją zrozumieć, w końcu Astrid również dostała wielu strat, a później na dodatek została ogromnie zraniona.
Ryan, brat Haydena, może się wydawać jednowymiarową i banalną postacią. Jednak pod koniec książki widać, że prawda jest zupełnie inna. Ryan to postać niesamowicie skomplikowania i złożona, przyczyny jego czynów nie są nam od początku znane, dowiadujemy się o nich dopiero pod koniec książki. Bardzo spodobało mi się to, że Michelle Falkoff przedstawiła życie Haydena nie tylko z jego strony, ale ukazała nam też drugie dno - z perspektywy jego brata. Niby Hayden przeżywał piekło, a Ryan miał jak w raju. Ale po przedstawieniu nam całej historii z drugiej perspektywy dowiadujemy się, że to tylko po części prawda...



'- Czasami się martwię, że już zawsze będę się czuł tak samotny, jak teraz.
- Ja też. Ale jest mi lepiej, gdy wiem, że też się tak czujesz.'


Styl pisania


Narracja Playlist for the Dead jest pierwszoosobowa, z perspektywy Sama. Idealnym słowem opisującym styl Michelle Falkoff jest przyjemność i lekkość. Sposób pisania autorki nie jest ciężki ani zagmatwany, a język, którym się posługuje, nie jest szczególnie bogaty. Dlatego w książkę jest się całkiem łatwo wciągnąć, ale nie ukrywam, że też prościutko jest się wybić z rytmu i myślami odlecieć gdzieś bardzo daleko, co mi się czasem przytrafiało. Opisów przyrody w książce nie ma prawie wcale, co można zrozumieć. Jest to mały plusik dla powieści, bo nienawidzę opisów drzewek oraz kwitnących roślinek. Autorka przedstawiła nam całą gamę różnorakich emocji i uczuć, jednak nie spodobało mi się jak to zrobiłą. Podczas czytania Playlist for the Dead miałem wrażenie, że Michelle Falkoff prześlizgiwała się po tej historii. Książka jest za mało wnikliwa, autorka w zbyt małym stopniu się w nią zagłębiła. Właśnie dlatego zabrakło mi tej głębi, której oczekiwałem od książki. Na dodatek nie poczułem tych emocji, które oczekiwałem. Sięgając po książkę spodziewałem się, że ta opowieść zmiażdży mnie emocjonalnie, jednak tak się nie stało, nad czym bardzo ubolewam, bo trochę się zawiodłem.


'Tylko on jeden z ich trójki nie uprawiał sportu, a ja byłem od niego wyższy. Odepchnąłem go na bok, żeby dostać się do Ryana. Przecież Trevor nie przyłożyłby mi na pogrzebie.
- Co ty wyprawiasz? – spytałem. – Naprawdę zamierzasz tam stanąć i opowiadać, jakim byłeś wspaniałym bratem? Mimo że wszyscy znają prawdę? Też byłeś na tamtej imprezie. Mogłeś coś zrobić. Zamiast pogarszać sprawę.'


Podsumowanie


Playlist for the Dead to książka opowiadająca o tematach poważnych oraz smutnych. Jednak zaletą jest, że autorka nie skupiła się tylko na samej śmierci, ale przedstawiła nam całą gamę różnych uczuć - ból, stratę, poczucie winy oraz chęć zemsty. Przestawienie ich przez autorkę powinno poruszyć nas do głębi, powinno szarpać nasze emocjonalne struny. Jednak Michelle Falkoff nie zagłębia się w historię wystarczająco, można odnieść wrażenie, że wręcz prześlizguje się po tej opowieści. Przez to książka jest za mało wnikliwa, nie zmiażdżyła mnie emocjonalnie, tak jak się spodziewałem. Może powodem było to, że aby lepiej odczuć klimat trzeba było słuchać poszczególnych piosenek, przyporządkowanych do odpowiednich rozdziałów. Ja na to nie miałem zwyczajnie czasu, ale słyszałem, że jeśli się tak postąpi, to wtedy książka lepiej do nas trafia. Zaletą książki jest to, że historia zostaje nam przedstawiona z perspektyw wielu bohaterów, przez co możemy poznać przyczyny każdego zachowania się postaci oraz drugie dno książki. Następnym plusem jest wykreowanie bohaterów, bo każdy jest inny, każdy świetnie przedstawiony. Ale chodzi mi też oto, że każda postać ma jakieś zadanie do spełnienia, jakąś rolę do odegrania. W książkę łatwo jest się wciągnąć, autorka ma lekki, przyjemny styl, a język, którym się posługuje, jest przystępny, ale niezbyt bogaty. Mimo pewnych niedociągnięć, Playlist for the Dead jest książką godną polecenia. Warto się z nią zapoznać, ponieważ porusza ona poważne tematy i pozwala nam spojrzeć na niektóre zdarzenia z innej perspektywy. Daję jej ocenę 8/10 i bardzo Wam polecam!








*********************************************************************************************************


Dajcie mi znać w komentarzach, czy czytaliście już Playlist for the Dead, czy się Wam podobała oraz jak się Wam spodobała recenzja! ^^
No i sorki, że nie było mnie ponad tydzień, ale musiałem nadrobić zaległości z czytaniem, żeby w tym roku przeczytać 52 książki. Od 27 grudnia wziąłem się za czytanie i od wtedy musiałem przeczytać pięć książek, ale teraz została mi tylko jedna i połowa drugiej. :D Niedługo koniec roku, więc możecie czekać na podsumowanie roku, no i zamówiłem pięć nowych książek, dlatego pokażę je Wam w najbliższym Book Haulu i przy okazji opowiem o moich prezentach. ^^
Trzymajcie się! ♥♥♥♥
Buziaki! :****

niedziela, 20 grudnia 2015

Świąteczny berek książkowy

Hoł, hoł, hoł! :D
Ostatnio spostrzegłem, że już tylko trzy dni do Wigilii, a u mnie na blogu nadal żadnego posta świątecznego nie widać... Więc dzisiaj postanowiłem to zmienić. :D Poza tym , pewnie zauważyliście, że od jakiegoś czasu pojawiają się same recenzje, a żadnego TAGu już dawno nie było. Dlatego dzisiaj przygotowałem dla Was Świąteczny Berek Książkowy. Podjęcie decyzji o tym poście było bardzo spontaniczne, bo wczoraj widziałem taki wpis po raz pierwszy, ale bardzo mi się spodobał i od razu uznałem, że muszę go zrobić. ^^
Zapraszam! ♥





















Kapcie, kominek, kakao – lektura na zimowe wieczory.

Raczej każda książka nadaje się na długie, zimowe wieczory. Jednak dla mnie zimowe książki najbardziej kojarzą się z miłością, w związku z tym polecam Wam pewną świetną książkę o miłości... Jest nią Love Rosie. Książka z pewnością ogrzeje Was ciepłem emocji :)


Śnieg bohater, na myśl o którym robi Ci się zimno.

No po prostu nie byłbym sobą, gdybym nie wspomniał tu o moim najukochańszym serialu WSPANIAŁE STULECIE. Do tej kategorii wybieram Ibrahima Paszę. Jak dla mnie to wyjątkowo podły drań, nie lubiłem go od początkowych odcinków, a później już nie mogłem na niego patrzeć. Mimo to staram się go w niektórych sytuacjach zrozumieć... Ale trzeba przyznać też, że Ibrahim to bardzo skomplikowana oraz złożona postać... Ale i tak go nie znoszę...


12 dań – potrawa z książki, która powinna znaleźć się na Twoim świątecznym stole.

Nad tym pytaniem musiałem się trochę zastanowić... Na moim świątecznym stole powinny i zawsze pojawiają się paszteciki! Uwielbiam je!


Renifer – bohater, który jest wspaniałym towarzyszem.

Na pewno każdy ma innego wspaniałego towarzysza... Dla mnie będzie to towarzyszka, czyli Nigar ze Wspaniałego stulecie.♥ Wybrałem ją z kilku powodów: jest to moja ulubiona postać ze wszystkich postaci, z jakimi kiedykolwiek miałem styczność, zarówno tych książkowych, jak i filmowych czy serialowych. Poza tym jest bardzo błyskotliwą, miłą, serdeczną, pomocną i ciepłą osobą, czasem potrafi być bardzo zabawna. Po prostu ją kocham.


Kolędy – bohater, z którym chciałabyś pośpiewać świąteczne piosenki.

Zacznę od tego, że ja uwielbiam śpiewać kolędy! ♥ Jeśli miałby, to robić z jakąś postacią, to na pewno byłaby to osoba obdarzona ładnym głosem oraz taka, którą lubię. Jako pierwsza do głowy przypadła mi do głowy Mia z książki Zostań, jeśli kochasz. Spełnia ona te dwa powyższe warunki, a nikt inny nie przychodzi mi do głowy.


Pod choinkę – książka lub seria, którą chciałabyś dostać w prezencie.

Serio mam wymieniać wszystkie książki, które chciałbym dostać pod choinkę? Cóż... wolelibyście, abym sobie to odpuścił, uwierzcie mi... xD Jednak gdybym miał wybrać książki, które ostatnio bardzo mnie interesują, to Zimowa opowieść


Wigilia – książka, która przepełnia Cię rodzinną atmosferą.

Hmm... muszę się Wam przyznać, że raczej nie mam takich książek. Mi rodzinna atmosfera bardzo kojarzy się właśnie z Wigilią, a wtedy raczej oglądam więcej filmów świątecznych niż książek o tej tematyce. Jednak mogę tu powiedzieć o W śnieżną noc, bo może książka nie była arcydziełem, to była naprawdę miła w odbiorze.


Boże Narodzenie - anegdotka związana z Tobą, świętami i książkami.

Zawsze kiedy ktoś chce mi kupić prezent pod choinkę, to jest to książka. Jednak żeby uniknąć niechcianych bądź przeczytanych książek, zawsze robię listę kilku pozycji, które chciałbym dostać, a osoba, która akurat ma mi kupić prezent, wybiera coś z tej listy. :)


Sylwester – miejsce, świat książkowy, w którym chciałbyś świętować ten dzień/noc.

Ostatni dzień w roku chciałbym spędzić w jakimś super bogatym i nowoczesnym miejscu. Takim miejscem jest Kapitol, czyli stolica Panem, kraju z Igrzysk śmierci. Tamtejszego sylwestra na pewno bym nie odmówił!


https://45.media.tumblr.com/3f23338db3d8b947b72e5721cf40ccff/tumblr_nhj6huCuok1rlyhaco1_500.gif
Nowy Rok – książka, która ładuje Twoje baterie nadzieją.

Książką, która pozwala odzyskać nadzieję i wiarę w lepsze jutro jest z pewnością Hopeless. Potrafi ona dać porządnego kopa, a w chwilach zwątpienia polecam ją przeczytać.


Ten TAG był cudowny, a ja zapraszam do zabawy ^^:

1. Ula Ma z bloga As Kier pisze
2. dobra.ksiazka z bloga Dobra książka
3. Książkowe zacisze
4. Idalię, Melanie oraz Arysteę z bloga Koło Anonimowych Książkoholiczek
5. Judytę Z z bloga House of Readers
6. Marta W. z bloga Przemyślenia ZaczytanejBelli
7. Oraz wszystkich, którym się ten TAG podoba i którzy mają ochotę go zrobić ;)

Życzę wszystkim miłej zabawy! ♥
A my widzimy się prawdopodobnie jutro :D
Buziaki! :*

sobota, 19 grudnia 2015

Read More Books Challenge

Siemka! ♥
Znów przepraszam Was za to, że ten post pojawia się dzisiaj, a nie wczoraj, tak jak obiecywałem. Jednak jak zwykle nie miałem czasu, a na dodatek musiałem nadrobić moje czytelnicze zaległości z grudnia, bo jestem o jedną książkę w plecy.
Dziś, tak jak obiecywałem, przychodzę do Was z moim autorskim wyzwaniem. Na ten pomysł wpadłem już jakiś czas temu, ale dopiero teraz postanowiłem go zrealizować. :)
No więc przejdźmy do zasad ;)



Wyzwanie nosi nazwę Read More Books Challenge. Mimo, iż jest to wyzwanie książkowe, to może w nim wziąć udział każdy bloger, zarówno książkoholik, jak i osoba, która na co dzień nie czyta książek, a chciałaby nad tym popracować. Dla tych pierwszych wyzwanie z pewnością będzie łatwizną, a dla drugich może być dobrą zabawą. :)

Wyzwanie polega na tym:
  1. Ja publikuję post (właśnie ten).
  2. Wy go czytacie lub olewacie.
  3. Jeśli chcecie wziąć udział w wyzwaniu, dajecie mi o tym znać w komentarzu, pisząc coś w stylu jestem chętny/a, biorę udział itp.
  4. Wtedy ja odpowiadam na Wasz komentarz i piszę w nim tytuł oraz autora książki.
  5. Następnie Waszym zadaniem jest przeczytanie podanej przeze mnie książki (macie na to dwa tygodnie).
  6. Kiedy już ją przeczytacie, wtedy piszecie jej recenzję. Post tytułujecie 'Read More Books Challenge - (tytuł książki)'. Jej długość zależy od Was. Może to być długa opinia na kilkaset słów, ale jeśli nie macie czasu na pisanie długich recenzji, wtedy może to być krótka opinia. Jednym słowem: wszystko zależy od Was! W poście dobrze by też było napisać, że książkę przeczytaliście w ramach wyzwania i przybliżyć jego zasady, bo z pewnością nikt nie będzie wiedział o co chodzi. Możecie skopiować te zasady napisane przeze mnie.
  7.  Następnie nominujecie kilka osób, a ich liczba znów zależy od Was! Piszecie każdej z tych osób książkę, którą ma przeczytać, a następnie informujecie ją o tym, że nominowaliście ją do tego wyzwania.
  8. A historia kołem się toczy... :)

Oczywiście jeśli nie będziecie mogli zdobyć podanej książki bądź już ją czytaliście, wtedy informujecie mnie (bądź osobę, która Was nominowała) o tym w komentarzu, a ja daję Wam inną. Jeśli też nie uda się Wam przeczytać książki w wyznaczonym czasie, wtedy po prostu kończycie ją później.

Mam nadzieję, że się zgłosicie. ;)
Miłej zabawy! :* ♥
Buziaki! :*

czwartek, 17 grudnia 2015

Co jesteś w stanie zrobić, żeby ocalić kogoś, kogo kochasz? - recenzja książki Ogień i woda

Witajcie! ♥
Przepraszam Was, bo recenzja książki Ogień i woda miała pojawić się wczoraj, jednak nie było mnie w domu i nie miałem czasu jej napisać, bo wróciłem trochę późno, a dzisiaj miałem dwie kartkówki, więc musiałem się trochę pouczyć. 
Dziś mam dla Was recenzję Ognia i wody, autorstwa Victorii Scott. Po książkę sięgnąłem z powodu pochlebnych recenzji oraz intrygującej fabuły. Trochę miałem przed nią obawy, że mimo dobrych recenzji mi się nie spodoba, bo będzie schematyczna i słaba. A jaka się okazała?
Miłego czytania! :)

 Tytuł: Ogień i woda
Tytuł oryginału: Fire and Flood
Autorka: Victoria Scott
Tłumaczenie: Marzena Dziewońska
Seria: Ogień i woda #1
Wydawnictwo: IUVI
Liczba stron:
Wymiary grzbietu: -

Opis


W życiu 16-letniej Telli Holloway wszystko jest nie tak. Jej brat jest umierający, a gdy kilkunastu lekarzy nie może ustalić, co mu dolega, rodzice decydują się zamieszkać w „Zapadłej Dziurze w Montanie”, by Cody miał „świeże powietrze”. Tella traci ukochane życie w Bostonie i przyjaciół, rodzice doprowadzają ją do szału, jej brat jest bliski śmierci, a ona – kompletnie bezradna…
…dopóki nie odbiera tajemniczych instrukcji, jak wystartować w Piekielnym Wyścigu prowadzącym przez dżunglę, pustynię, ocean i góry, by wygrać nagrodę, której Tella rozpaczliwie pragnie: lekarstwo na chorobę brata. Ale wszyscy uczestnicy pragną leku dla kogoś, kogo kochają, i walczą zaciekle – nie ma gwarancji, że Tella (lub ktokolwiek inny) przetrwa wyścig. Może liczyć tylko na swoją pandorę – zwierzątko, które powinno mieć niezwykłe zdolności, ale Tella nie ma pojęcia jakie, a nawet… czy w ogóle je ma.
Wyprawa jest mordercza, zegar tyka, a Tella wie, że nie może ufać nikomu, nawet członkom swojej grupy. Czy może zaufać przynajmniej Guyowi? Czy rodzące się uczucie pomoże jej wygrać wyścig, czy będzie przyczyną jej klęski? 



Ocena



'- Gdzie jest mój palec?! - krzyczy Olivia.(...)
- Gepard go zjadł.
Oczy Olivii robią się tak ogromne, że boję się, iż zaraz wyskoczą z orbit.
- Gepard. Zjadł. Mój. Palec.(...) Co chcecie mi powiedzieć? Że pandora Jaxona zjadła mały palec mojej prawej ręki? Ręki, którą piszę?
- Szczerze mówiąc, zabrał go M-4.(...) Walczyli o niego.
'


Wizualnie


Okładka tej książki bardzo mi się podoba. Bardzo ładnie wygląda motyw ognia i wody, który przedstawiono nie tylko ta okładce, ale też na skrzydełkach i na odwrocie. Wszystko bardzo dobrze pasuje i wygląda świetnie. Strony, na których rozpoczyna się poszczególny rozdział są zrobione tak, że sam dół kartki jest ciemny, szary, a czym wyżej, tym kartka staje się jaśniejsza, aż w końcu przybiera właściwy kolor. Uwielbiam osobę, która wpadła na ten pomysł, bo dodaje on książce oryginalności i całkiem ładnie wygląda, chociaż niekiedy można mieć problem z przeczytaniem niektórych słów na samym dole, bo kolory czcionki i kartki są prawie jednakowe. Grzbiet książki jest solidny - nie wygina ani nie łamie się podczas czytania, za co bardzo duży plus. Myślę, że opis z tyłu książki zaintryguje czytelnika. Strony są żółte, co pewnie spodoba się większości czytelnikom, ponieważ znacznie więcej osób woli żółte kartki od białych. Czcionka nie jest za mała ani za duża, raczej nikt nie będzie miał problemów z jej odczytaniem, a tusz nie rozmazuje się. Wydawnictwu należy się szacunek za oprawę Ognia i wody, ponieważ wydanie jest solidne oraz całkiem ładne.

'Cody zrobiłby to dla mnie. Jestem jego jedyną nadzieją. '


Fabuła


Chyba każdemu po przeczytaniu opisu książka skojarzyła się z Igrzyskami śmierci. Zawody na śmierć i życie, główna bohaterka postanawiająca wziąć w nich udział aby uratować kogoś z rodzeństwa oraz intrygujący chłopak, którego tam poznaje... Wszystko to samo. Dlatego fabuła książki nie jest oryginalna, ponieważ autorka wykorzystała wiele schematów przewijających się już przez wiele książek młodzieżowych, a podobieństwa do Igrzysk śmierci są widoczne gołym okiem. Może nie jest to plagiat, jednak autorka mocno czerpała z pomysłów Suzanne Collins. Dobrze, że chociaż na niektóre pomysły wpadła sama.
Akcja książki na początku, przez jakieś sześćdziesiąt stron, prawie stoi w miejscu, gdyż przez ten czas nic się nie dzieje. Jednak później diametralnie przyspiesza, stopniowo jest coraz szybsza i szybsza, a aż do samego końca nie zwalnia, za co wielki plus dla książki. I tutaj muszę pochwalić Victorię Scott, ponieważ wszystko dzieje się bardzo szybko i nagle, nie ma zbędnego przedłużania i skupiania się na prawie nic nie znaczących wątkach.
Następny plus jest taki, że przez cały czas jesteśmy zaskakiwani przez autorkę, która co niedługi odcinek czasu wplata w fabułę nagłe i nieoczekiwane zwroty akcji, które sprawiają, że Ogień i woda jest bardzo nieprzewidywalna i ciekawa, trzymająca w napięciu.
Oczywiście jak w większości książek młodzieżowych, w powieści Victorii Scott nie zabrakło również wątku miłosnego. O ile na początku bohaterowie nie przepadają za sobą, to później w dziwny sposób się w sobie zakochują. I tutaj nie mogę dać plusa, gdyż wątek romantyczny wydawał mi się... sztuczny i nienaturalny. Jak dla mnie uczucie między Tellą a Guyem zrodziło się w za szybkim tempie. Myślę, że warunki też nigdy nie pozwoliłyby na to, aby dwójka bohaterów mogła się w sobie zakochać, rozumiem zaprzyjaźnić się ze sobą lub troszczyć się o siebie nawzajem, jednak raczej nie zakochać, w końcu ze sobą walczą. Jednak czekam na zakończenie serii, ponieważ ciekawi mnie jak autorka rozwiąże ten problem, mam nadzieję, że znowu nie ściągnie pomysłu z Igrzysk śmierci.
Książce należy się ogromny plus za nieprzewidywalność. Tak naprawdę niektórych wątków czy wydarzeń możemy domyślić się przed czasem, jednak w większości przypadków zostajemy zaskakiwani, ponieważ większości wątków nie możemy się domyślić, próbujemy i myślimy, że już wszystko wiemy, lecz okazuje się, że autorka wybrała najciekawszy sposób poprowadzenia wątku. Na dodatek w fabułę Victoria Scott powplątywała bardzo dużo zwrotów akcji, przez co książka staje się bardzo oryginalna, a losy bohaterów poznajemy z wielką ciekawością.
Na dodatek bardzo spodobał mi się pomysł z pandorami, ponieważ wniósł on do książki wiele świeżości, niepewności oraz ciekawych wydarzeń.
Jak już wspominałem, książka przez cały czas trzyma w napięciu i czasem boimy się o bohaterów, bo na każdym kroku czyha na nich niebezpieczeństwo. Jednak to zakończenie jest najbardziej emocjonujące i najciekawsze, z pewnością wbije Was w fotel tak jak mnie.


'Przyjechałam tutaj ratować swojego brata. Ale ile osób tu zginęło, chcąc kogoś uratować?'


Bohaterowie


Bohaterowie wykreowani przez Victorię Scott są naprawdę różni i nieprzewidywalni, za co wielki plus, ponieważ nigdy nie jesteśmy do końca pewni, co dana postać zrobi, jak zareaguje.
Tella, główna bohaterka, na początku książki nie przypadła mi do gustu. Wydawała mi się płytką dziewczyną o inteligencji średnio rozwiniętej kuropatwy, która zamiast o poważnych rzeczach myśli o swoich włosach i piegach. Takie wrażenia miałem przez pierwsze kilkanaście stron, jednak później jej osoba coraz bardziej przypadała mi do gustu. Efekt końcowy jest taki, że polubiłem główną bohaterkę, jednak nie mogę powiedzieć, że jest ona najlepszą postacią w książce. Zaimponowała mi swoją odwagą, gotowością do poświęceń dla osób, które kochała oraz tym, że nie nie była egoistką i nie traktowała swojej pandory jak rzecz, która ma jej pomóc wygrać, lecz jak przyjaciela. Spodobało mi się też to, że mimo moich początkowych odczuć wobec jej osoby okazała się przebiegłą dziewczyną, która nikomu do końca nie ufała i trzymała się na baczności. Natomiast bardzo irytowały mnie niektóre wydarzenia z jej udziałem oraz niektóre reakcje i zachowania Telli. Czasami wydawała mi się taką ciepłą kluchą, która nie potrafi dać sobie rady. Na przykład podczas wyboru pandor, kiedy ujrzała, jak przybyli ludzie zaczęli się rzucać i zabierać jaja, zamiast wziąć jedno z nich tak jak reszta, to patrzyła się jak inni to robią. Denerwowały mnie też niektóre jej zachowania i reakcje, zwłaszcza na początku książki, kiedy wydawała mi się średnio rozgarniętą osóbką. Na szczęście podczas rozwijających się wydarzeń przeszła pewnego rodzaju metamorfozę, stała się mądrzejsza i dojrzalsza.
Guy, jak dla mnie, to typowy schematyczny obiekt westchnień głównej bohaterki, tak samo wykreowany jak każdy męski bohater młodzieżowej książki. Oczywiście nie ma wad ani uciążliwych cech. Mimo iż go polubiłem, to wydawał mi się mocno przerysowany, a momentami strasznie mnie denerwował. W jego osobowości spodobało mi się to, że w każdej sytuacji potrafił zachować zimną krew i racjonalnie myśleć. Nie popełniał głupich, niepotrzebnych błędów. Polubiłem go, jednak autorka mogła go wykreować trochę staranniej i naturalniej.
Reszta bohaterów to totalna zagadka. Nie wiemy, kto jest zły, kto dobry, komu ufać, a komu nie, kto jest przyjacielem, a kto dba tylko o własne korzyści. Myślę, że autorka świetnie poradziła sobie z zadaniem przedstawienia zawodników, bo w efekcie końcowym są nieprzewidywalnymi i złożonymi postaciami. Gdyby wziąć ich pod lupę, każdy z nich byłby inny i indywidualny. I to kolejny plus - każda postać jest inna. Myślę, że gdyby usunąć z książki wszystkie imiona, to mimo to potrafiłbym powiedzieć, który bohater to który, gdyż każdy z nich jest inny, ma inną osobowość oraz charakter.


'Uświadamiam sobie, że nigdy należycie  nie doceniałam wspaniałości,  jaką jest papier toaletowy. Następnym razem kiedy mama poprosimnie o kupienie wielkiej paki papieru, uczynię to z dumą. '


Styl pisania


Książka jest prowadzona w narracji pierwszoosobowej. Autorka pisze w bardzo lekki sposób, co sprawia, że Ogień i wodę czyta się w zastraszającym tempie, kartki z szybkością światła uciekają nam przez palce. Dobrym przykładem jestem ja sam, ponieważ książka zajęła mi dwa wieczory. Język powieści jest przystępny dla czytelnika, jednak dla mnie momentami zbyt infantylny. Autorka często używa sformułowań nie na miejscu, przez co zdania wydają się niedojrzałe i dziecinne. Ale to mały minus, ponieważ styl pisania Victorii Scott jest bardzo lekki, a to pozwala bardzo łatwo wciągnąć się w książkę. Opisy wydarzeń oraz krajobrazów nie są długie i nużące, jednak potrafią nas zaciekawić. Na dodatek podczas czytania można się dowiedzieć wielu ciekawostek o dżunglach i pustyniach, które niektórym osobą mogą nie być znane. Podobało mi się to, jak autorka przedstawiła wszystkie emocje towarzyszące głównej bohaterce podczas opisywanych wydarzeń, bo jest ich naprawdę multum i niektóre diametralnie się od siebie różnią.

'I oto sama tu jestem. Niektórzy twierdzą, że los nie ma poczucia humoru. A tu proszę.'


Podsumowanie


Ogień i woda może jest trochę schematyczną książką, jednak jest godna polecenia, ponieważ za kartami powieści znajdziecie naprawdę mądrą i dojrzałą powieść. Historia przedstawiona przez Victorię Scott jest intrygująca oraz ciekawa, a w fabułę wpleciono bardzo dużo nieprzewidywalnych wątków, zwrotów akcji oraz wydarzeń. Przez to książka jest bardzo ciekawa i trzymająca w napięciu. Z pewnością spodoba się Wam to, że przez większość stron akcja książki pędzi niemiłosiernie, ciągle się coś dzieje. Następnym plusem jest nieprzewidywalność, bo większości wątków trudno jest się domyślić, mimo tego, iż autorka podsuwa nam rozwiązania. Bohaterowie to mocna strona książki, gdyż prawie wszystkie postacie są bardzo naturalne i nieprzewidywalne, a to jak postąpią w danej sytuacji, jak zareagują, nie jest pewne. Każdy z nich to zagadka, którą trudno rozgryźć. Mimo iż język, którym posługuje się autorka jest momentami infantylny, to styl pisania pozwala z wielką łatwością wciągnąć się w książkę i poznawać losy bohaterów z ogromną ciekawością. Sądzę, że znacznie mniej spodoba się Wam wątek romantyczny, dlatego, że może się on wydawać sztuczny i nie na miejscu. Zauważycie także wiele schematów przewijających się przez wiele książek i powiązań z innymi seriami. Niektóre zachowania Telli, głównej bohaterki, mogą Wam nie przypaść do gustu, a język momentami jest niedojrzały. Jednak mimo to Ogień i woda zaprawdę zasługuje na uwagę, ponieważ jest bardzo ciekawą i nieprzewidywalną pozycją. Polecam szczególnie osobom lubiącym Igrzyska śmierci oraz Niezgodną. Może to nie to samo, książka jest trochę gorsza od nich, jednak należy się jej poświęcony czas, którego raczej nie będziecie żałować.Daję ocenę 7,5/10 i POLECAM!




Za książkę ogromnie dziękuję wydawnictwu IUVI!

*********************************************************************************************************


Dajcie mi znać w komentarzach, czy czytaliście już Ogień i wodę, czy się Wam podobała oraz jak się Wam spodobała recenzja! ^^
Widzimy się już jutro!*.*
Buziaki! :**** ♥

poniedziałek, 14 grudnia 2015

Book Haul #3 - stosik nowości

Hejcia! ♥
Mam w domu piętnaście nowych książek, a to oznacza tylko jedno:

Book Haul!!!

No więc jak już Wam wspominałem kilka razy, w moje pazury wpadła stosunkowo duża ilość nowych pozycji do przeczytania. Jednak nie są to książki, które uzbierałem w ciągu jednego tygodnia, bo wejście w posiadanie wszystkich pozycji zajęło mi dwa i pół miesiąca. Ale wolałem pokazać Wam większą liczbę nowych książek, niż po trzy, cztery na jeden post. Dlatego postanowiłem połączyć go w jeden duży Book Haul i przedstawić Wam wszystkie nowe książki od razu.
No więc w stosikach znajdziecie zarówno egzemplarze recenzenckie, prezenty oraz wygrane w konkursie książki. Nie przedłużajmy więc :)
Miłego oglądania! ^^

1. Stosik pierwszy

Tutaj widać książki, które wygrałem w konkursie organizowanym przez wydawnictwo Feeria Young. Wygraną była prenumerata wszystkich książek, które wyszły na rynek wydawniczy od 1 września do końca 2015 roku.
1. Pojedynek  Marie Rutkoski - RECENZJA
2. Playlist for the Dead Michelle Falkoff - książkę aktualnie czytam, a kiedy skończę na blogu pojawi się recenzja. Dlatego o tej książce na chwilę dzisiejszą nic Wam nie powiem.
3. Czy wspominałam, że Cię kocham? Estelle Maskame - książki jeszcze nie zacząłem czytać, jednak słyszałem o niej wiele dobrego, dlatego niedługo to zmienię.
4. Odrodzona C.C. Hunter - tej książki jeszcze nie przeczytałem, więc nic o niej powiedzieć nie mogę. Raczej nie zacznę jej czytać w tym roku, ponieważ książka jest pierwszą częścią nowej serii będącej spin-offem do serii Wodospady Cienia, którą chciałbym przeczytać wcześniej.
5. Plaga samobójców Suzanne Young - kiedy skończę Playlist for the Dead, to od razu zabieram się za tą książkę, bo od jakiegoś czasu bardzo mnie do niej ciągnie.
6. Aplikacja Lauren Miller - o tej książce słyszałem też wiele dobrego, dlatego przeczytam ją zaraz po Pladze samobójców.

A teraz czas na kolejny stosik!

2. Stosik drugi

Tutaj znajdują się egzemplarze recenzenckie, które muszę w niedługim czasie przeczytać.
1. Ember in the Ashes. Imperium ognia Sabaa Tahir - (egzemplarz recenzencki od wydawnictwa Akurat) RECENZJA
2. Ogień i woda Victoria Scott - (egzemplarz recenzencki od wydawnictwa IUVI) książkę już przeczytałem, a w środę pojawi się recenzja, więc na razie nic Wam nie zdradzę.
3. Endgame. Klucz Niebios James Frey & Nils Johnson-Shelton - (egzemplarz recenzencki od wydawnictwa SQN) tutaj zaszła pomyłka, ponieważ poprosiłem wydawnictwo o pierwszą część, jednak dostałem drugą. Ale Endgame. Wezwanie, czyli pierwszą część, przeczytam w formie e-booka, może jeszcze w tym roku.
4. Tajemny ogień C.J. Daugherty & Carina Rozenfeld - (egzemplarz recenzencki od wydawnictwa Otwarte) RECENZJA
5. Królowie przeklęci. Tom I Maurice Druon - (egzemplarz recenzencki od wydawnictwa Otwarte) bardzo się cieszę, że mogę przeczytać ten tom. Jest to pierwsza część trzytomowego wydania. W tym tomie mieszczą się pierwsze trzy części serii Królowie przeklęci. Po to grube tomiszcze zabiorę się na początku nowego roku, ponieważ w moje urodziny (13.01) wychodzi ostatnia część trzytomowego wydania.

Tym razem pojedyncza książka!

3. Prezent

Na zdjęciu widać książkę, którą dostałem od kolegi dzisiaj w ramach klasowych mikołajek, Magiczne drzewo. Cień smoka. Prosiłem o inną pozycję, jednak dostałem tą. Szczerze mówiąc, ta książka średnio mnie ciekawi, bo jest dla młodszych ode mnie czytelników, a poza tym nie bardzo przepadam za tą serią. Mimo to cieszę się, bo to kolejna książka!

A teraz znów czas na stosik! 

4. Prezenty










Pamiętacie, kiedy mówiłem, że nie dostałem nic na mikołajki od rodziców? Natomiast dali mi trochę pieniędzy, abym sam wybrał i kupił sobie trzy książki, jakie będę chciał. Zgodziłem się na to, bo koniec końców wyszedłem na tym z zyskiem, bo inaczej dostałbym prawdopodobnie jedną książkę, a tym sposobem mam aż trzy!
1. Światło, którego nie widać Anthony Doerr - książka to naprawdę grube tomiszcze, dlatego zostawię ją sobie na następny rok. Słyszałem o niej same bardzo pochlebne recenzje, na dodatek wydaje się ciekawa, dlatego zdecydowałem się ją kupić.
2. Wybrana Naomi Novik - Właściwie to o tej książce nie słyszałem nic, tylko kiedyś jakąś wzmiankę. Więc był to zakup trochę w ciemno, bo nie znałem zbytnio zarysu fabuły, jednak wydaje mi się, że może być naprawdę godna uwagi i mam nadzieję, że taka będzie, bo jak na razie zapowiada się fantastycznie. A poza tym okładka jest cudowna! A autorka została wychowana na polskich baśniach i ta powieść jest nimi inspirowana.
3. Drżenie Maggie Stiefvater - na książkę polowałem od dawna, jednak dopiero wiadomość, że zostanie wydana w nowej okładce skłoniła mnie do jej kupna. Ta okładka jest cudowna! Naprawdę mi się podoba, bardziej niż ta stara, choć tamta też była całkiem okej. Drżenie zapowiada się bardzo ciekawie, mam nadzieję, że będzie to naprawdę dobra książka i chyba zacznę czytać ją w święta.


A teraz czas na WIELKIE STOSY!!!





















Tutaj widać wszystkie książki razem. Czyż nie wyglądają cudownie?! ♥ Mogę na nie patrzeć i patrzeć, a i tak mi się nie znudzi! ^^ *.*


W komentarzach napiszcie mi, czy czytaliście bądź chcecie zapoznać się z jedną z książek.
Widzimy się już w środę! :D
Do następnego! Bye, bye! :*** ♥

PS. Szykuję dla Was małą zabawę! :D Więcej dowiecie się w piątek ^^

sobota, 12 grudnia 2015

Dzielą ich setki kilometrów. Łączy przeznaczenie... - recenzja książki Tajemny ogień

Cześć! ^^
U mnie grudzień bardzo szybko mija, w ogóle ten rok zleciał mi piorunem! W tym miesiącu czytam już piątą książkę, także nie jest źle i możliwe, że uda mi się wykonać zadanie 52 książki na 2015 rok. Oczywiście czekajcie za recenzje, bo w grudniu trochę się ich pojawi! :D
No więc dzisiaj mam dla Was recenzję książki Tajemny ogień, której autorkami są C.J. Daugherty oraz Carina Rozenfeld. Pierwszą pisarkę pewnie znacie z jej innej bardzo popularnej serii Wybrani, jednak książki pani Rozenfeld chyba nie są tłumaczone na język polski. Książkę przeczytałem z kilku powodów. Mianowicie: cudowna okładka ♥ (ale to wydawnictwo Otwarte, więc nie ma co się dziwić xD), ciekawa fabuła i pomysł oraz dobre opinie na Goodreads i Lubimy czytać. A czy dobrze zrobiłem, sięgając po nią? :)
Miłego czytania! :*

Tytuł: Tajemny ogień
Tytuł oryginału: The Secret Fire
Autorki: C.J. Daugherty & Carina Rozenfeld
Tłumaczenie: Małgorzata Hesko-Kołodzińka
Wydawnictwo: Otwarte
Seria: Tajemny ogień #1
Ilość stron: 392
Wymiary grzbietu: 2,5 cm

Opis


Dzielą ich setki kilometrów, łączy przeznaczenie.
Taylor Montclair (Anglia)
Pewnego dnia wybuch złości Taylor powoduje, że przedmioty wokół niej zmieniają swoje położenie, a silne emocje zakłócają przepływ elektryczności. Dziewczyna poznaje szokującą prawdę o swoim pochodzeniu. Dowiaduje się, że drzemie w niej tajemny ogień.
Sacha Winters (Francja)
Setki lat temu na stosie spłonęła alchemiczka, która rzuciła klątwę na trzynaście pokoleń pierworodnych synów z rodu jej zabójców. Sacha jest trzynasty – za osiem tygodni ma umrzeć. Na świecie jest tylko jedna osoba, która może mu pomóc.
Czy Taylor i Sacha zdążą się odnaleźć, nim on zginie, a świat pochłonie ogień?
Pradawna moc i śmiertelna klątwa, szaleńczy wyścig z czasem i walka z przeznaczeniem.
Akcja Tajemnego ognia pędzi jak rollercoaster!


Ocena



'To co za dnia wydaje się bezpieczne i znajome, nocą staje się całkiem obce.'

Wizualnie


Wydawnictwo Otwarte już zdążyło nas przyzwyczaić do tego, że każda wydana przez nich książka jest dokładnie i pięknie oprawiona. W tym przypadku również nie jest gorzej. Sama okładka jest piękna i intrygująca. Pomysł płonących runów związanych z alchemią jest bardzo oryginalny i piękny zarazem. Chyba wszyscy nienawidzą łamliwych, wyginających się grzbietów - to też i moja zmora. Całe szczęście tutaj tego nie znajdziemy; grzbiet jest solidny i nie łamie się. Opis z tyłu książki jest intrygujący i myślę, że niejednego czytelnika zaciekawi. Czcionka książki jest w sam raz, ani za duża, ani za mała. Tusz nie rozmazuje się pomimo dotykania kartek, również liczba literówek jest nieliczna, w całej książce znalazłem może około pięciu. Także jak na wydawnictwo Otwarte przystało, wydanie Tajemnego ognia jest piękne i zarazem solidne. Brawa!

'Taylor przeszło przez myśl,że w widoku twardego człowieka o krwawiącym sercu jest coś przygnębiającego.'


Fabuła


Muszę się Wam przyznać, że nigdy nie czytałem książki, która opowiadałaby w pełni o alchemii i osobach ją uprawiającą. Co prawda była Akademia wampirów gdzie ten temat był poruszony, jednak występowała tam, jak się nie mylę, tylko jednak alchemiczka i tylko w ostatniej części. No więc alchemia była dla mnie czymś nowym, o czym mało wiedziałem.
Nie podobało mi się to, w jaki sposób autorki przedstawiły historię klątwy, alchemiczkę Isabelle Montclair, która ją rzuciła i ogółem całą alchemię. Nie dowiadujemy się na ten temat wiele, zaledwie kilka opisów z procesu i egzekucji Isabelle, a nie ukrywam, że te motywy bardzo mnie ciekawiły. Jeśli jeszcze nie wiecie, to bardzo ciekawią mnie polowania na czarownice mające miejsce w średniowieczu oraz wczesnych latach nowożytności, planuję o tym napisać nawet opowiadanie. Dlatego informacji o tym, na czym polega alchemia oraz różnych z nią związanych wydarzeń bardzo oczekiwałem, jednak niestety, autorki postanowiły na pierwszym planie pokazać wątek romantyczny, co nie do końca mi się spodobało.
Co do samego wątku miłosnego: autorki świetnie przedstawiły relacje łączące Taylor i Saschę, to muszę im przyznać. Bardzo mi się to spodobało, było takie niebanalne, prawdziwe i naturalne. Wątek nie postępuje zbyt szybko, autorki rozwijają go w bardzo dobrym tempie - nie za szybkim, nie za wolnym. Uczucie dwojga młodych ludzi jest całkiem ciekawe i porywające, a ich emocje i odczucia były czasem nawet zabawne. Oprócz tego spodobało mi się to, jak autorki poprowadziły cały wątek romantyczny - od początku Taylor i Sascha raczej nie czują do siebie sympatii, diametralnie się od siebie różnią, są bardzo odmienni i przeciwni. Jednak później zostajemy poprowadzeni przez całą gamę uczuć: zainteresowanie, przyjaźń, troskę o siebie nawzajem, aż w końcu dochodzimy do miłości. W połowie książki drogi bohaterów jakby się rozchodzą - każdy z nich musi poznać pełną prawdę o sobie i tym, kim jest w rzeczywistości, przez co nie mają już czasu utrzymywać ze sobą tak regularnych kontaktów. I znów spodobało mi się to, jak panie Daugherty i Rozenfeld złączyły drogi bohaterów. Autorki przedstawiły uczucie pomiędzy Taylor i Saschą w bardzo pomysłowy, umiejętny i porywający sposób.
Na okładce możemy przeczytać, że akcja Tajemnego ognia pędzi jak rollercoaster. Z tym stwierdzeniem mogę zgodzić się tylko do połowy. Akcja na początku jest powolna, jednak nie nudzi nas. Później stopniowo przyspiesza i robi się coraz ciekawiej, jednak to ostatnie rozdziały są naładowane energią i nieprzewidywalnością. Jak na początku fabuła stała w miejscu, tak zaczęła pędzić coraz szybciej, a autorki wynagradzają nam bark akcji na pierwszych stronach aż jej nadmiem na ostatnich kartkach!
Panie Daugherty i Rozenfeld lubią nas zaskakiwać i dlatego wplatają w fabułę wiele nieoczekiwanych zwrotów akcji. Jednak pomimo to niektórych powiązań poszczególnych postaci z rozwijającymi się wydarzeniami możemy łatwo się domyślić i do końca odgadnąć ich prawdziwe zamiary oraz tożsamość, a niektóre wątki są poprowadzone w banalny sposób, co sprawia, że ocena książki minimalnie spada a czar pryska niczym bańka mydlana.
Książka zaczyna się bardzo ciekawie i intrygująco, dlatego nie odbiorę Wam tej przyjemności i nie powiem jak. Nie przeczę, że historia przedstawiona w książce jest ciekawa, jednak jak dla mnie za mało w niej szczegółów. Gdyby autorki bardziej skupiły się na samej alchemii oraz jej historii niż na wątku miłosnym, podawałyby nam więcej szczegółów, wówczas książka byłaby jeszcze lepsza i ciekawsza.
Cudowny jest też klimat, który stworzyły autorki i który towarzyszy nam przez całą książkę. Cała historia owiana jest nutką tajemnicy, można też rzec, że wcale nie taką nutką, lecz nutą. Do tego przyprawiły wszystko szczyptą magii i garścią miłości, a wyszło z tego prawdziwe cudeńko!
'-Przepraszam - powiedziała, w końcu przerywając długie milczenie. (...)
- Za co ?
-Za to kim jestem - odparła drżącym głosem. - Bo jeśli mówił prawdę, to wszystko spotyka cię przez moją rodzinę...
Sacha nie dał jej skończyć. Zdjął okulary, wziął ją za ręce i przyciągnął do siebie, aż znalazła się tak blisko, że czuła żar jego skóry, a w oczach o barwie morskiego błękitu dostrzegła złote plamki
. - To nie ty mi to zrobiłaś, Taylor Montclair - Mówił cicho, ale stanowczo - Ty mnie uratujesz. Pamiętaj o tym.'


Bohaterowie


Autorki nie stworzyły może armii bohaterów, jednak każda z postaci jest ciekawa, niektóre ich reakcje oraz zachowania mogą nas zaskoczyć. Jednak tożsamości niektórych z bohaterów możemy się łatwo domyślić, co psuje trochę urok.
Nie ukrywam, że Taylor, główna bohaterka, to postać, która od początku nie przypadła mi do gustu. Byłą sztywną i drętwą kujonką o nieciekawej osobowości. Sam sposób, w który napisała do Saschy na początku ich znajomości był bardzo oficjalny, co może wręcz śmieszyć nastolatka żyjącego w dzisiejszym świecie. Jednak podczas książki przechodzi niemałą metamorfozę, na szczęście na lepsze. Staje się miłą, śmielszą i sympatyczniejszą osobą i od razu można się do niej przyzwyczaić, a nawet bardzo ją polubić, tak jak zdarzyło się mnie. W jej charakterze podobało mi się też to, że nie była egoistką, a myślała o przyjaciołach i rodzinie, była skora do poświęceń, dla tych, których kocha oraz była w stanie pomów każdemu. W końcu nie zostaje się wolontariuszką roku bez przyczyny.
Natomiast Sascha to bohater odważny, żartobliwy. Przyznam, że polubiłem go od razu, a to bardzo rzadko mi się zdarza, zwłaszcza w przypadku męskich postaci. Dlaczego? Ponieważ wszyscy pisarze lubią przerysowywać męskich bohaterów oraz tworzyć ich w wyidealizowany sposób, najczęściej bez żadnej wady zarówno w charakterze jak i w wyglądzie. A właśnie Sascha jest inny. W wyglądzie jego wady były takie, że miał wiele blizn oraz ran, czasem ujmującym mu atrakcyjności. Natomiast wady w charakterze polegały na impulsywności oraz niekiedy lekkomyślności. Jednak pomimo to jego osoba bardzo przypadła mi do gustu, bo był skorym do poświęceń oraz troszczącym się o sowich bliskich człowiekiem.


'- Zawsze zadajesz głupie pytania ? - spytała - A może to ja cię prowokuję swoją błyskotliwą osobowością ?'


Styl pisania


Nie wiem, jak autorki postanowiły podzielić się rozdziałami, dlatego będę je oceniał jako jedność. No więc Tajemny ogień został podzielony na dwutorową narrację -  z jednej strony poznajemy historię z perspektywy Taylor, a z drugiej oczami Saschy. Dlatego wydaje mi się, że jedna autorka pisała jako jedna postać, a druga jako druga. W każdym razie styl pisania obu autorek nie jest nużący, lecz pozwala łatwo wciągnąć się w książkę i sprawia, że trudno jest się od niej odciągnąć bądź rozproszyć podczas czytania. Język, którym się posługują jest przystępny dla czytelnika, jednak nie infantylny, niedojrzały czy prostacki. Warsztat obu autorek jest na dobrym poziomie. W książce nie znajdziemy nużących opisów krajobrazów, co jest wielkim plusem. Podobało mi się również przedstawienie przez autorek wszystkich emocji w książce, ponieważ były one wyraziste.

'Taylor przeszło przez myśl, że w widoku twardego człowieka o krwawiącym sercu jest coś przygnębiającego. Wydaje się wtedy zaskoczony, zupełnie jakby w momencie, gdy pęka mu serce, uświadamia sobie, że je ma.'


Podsumowanie


Książka Tajemny ogień ma pewne minusy i niedociągnięcia, jednak jest jak najbardziej godna uwagi. Wydanie książki raczej się Wam spodoba, bo jest piękne i solidne. Autorki świetnie przedstawiły na kartach powieści wątek romantyczny. Akcja jest serwowana z ostrożnością, choć na początku nie ma jej wiele, to od pewnego momentu przyspiesza i stopniowo coraz szybciej pędzi. Autorki stworzyły świetny klimat, mieszaninę tajemniczości, magii oraz miłości. Świetnie wykreowały postacie, z pewnością któryś z bohaterów przypadnie Wam do gustu. Warsztat obu pań jest na dobrym poziomie, posługują się przystępnym, ale nie infantylnym językiem, co sprawia, że w książkę z wielką łatwością jest się wciągnąć. Autorki lubią nas zaskakiwać, dlatego często wplatają w fabułę nieprzewidziane zwroty akcji. Nie podobało mi się to, że panie Daugherty i Rozenfeld szczędzą nam szczegółów i dokładniejszych opisów dotyczących alchemii oraz to, że tożsamości niektórych postaci możemy domyśleć się zanim autorki postanowią to wyjaśnić. Książkę Tajemny ogień pomimo wszystkich minusów ogromnie Wam polecam, bo przedstawiona historia jest naprawdę wciągająca i intrygująca. Daję jej ocenę 7/10 i czekam na kolejny tom!


Z tę wspaniałą książkę serdecznie dziękuję 
wydawnictwu Otwarte.



*********************************************************************************************************


Jak zawsze w komentarzach dajcie znać, czy czytaliście Tajmeny ognień oraz jak się Wam podobał! :) Będę też wdzięczny, jeśli napiszecie, czy recenzja przypadła Wam do gustu, czy może nie! ^^
A tym, którzy dotrwali do końca i przeczytali całą recenzję gratuluję wytrzymałości i dziękuję z całego serca! ♥
A teraz mam takie pytanie... :) Jak pewnie wiecie, bardzo lubię pisać. :D No więc chciałbym, abyście napisali mi, czy nadawałbym się w przyszłości na pisarza, czy łatwo się czyta moje teksty i czy gdybym napisał książkę, to byście po nią sięgnęli. Mam aktualnie prawie czternaście lat, jednak bardzo lubię wybiegać myślami naprzód i myśleć o przyszłości ^^ No więc czekam na Wasze opinie z niecierpliwością :)
Całuję! :*

środa, 9 grudnia 2015

"...you burn with us." - recenzja filmu Kosogłos. Część II

Heloł! ^^
No więc byłem już na Kosogłosie i przy okazji kupiłem te trzy książki, które miałem kupić z okazji mikołajek. :) Moim wyborem podzielę się z Wami w najbliższym Book Haulu, który planuję wstawić na bloga w przyszłą niedzielę lub poniedziałek. :) Natomiast recenzja filmu miała pojawić się w poniedziałek, jednak już nie miałem siły pisać recenzji i musiałem przeczytać całego Starego człowieka i morze, bo od wtorku omawiamy go na polskim, a wczoraj miałem małe remonty w pokoju i nie mogłem korzystać z komputera. No więc dzisiaj przychodzę do Was właśnie z recenzją Kosogłosa! ^^ Tylko uprzedzam, że recenzja może być trochę chaotyczna, bo to moje pierwsza opinia filmu. xD Mam nadzieję, że nie będzie tak źle :D
Miłego czytania! ^^

 Tytuł: Igrzyska śmierci: Kosogłos. Część II
Tytuł oryginalny: The Hunger Games: Mockingjay Part II
Scenariusz: Danny Strong, Peter Craig
Reżyseria: Francis Lawrence
Na podstawie: Kosogłos Susanne Collins

Opis


Katniss Everdeen i przywódcy Dystryktu 13 rozpoczynają wielką ofensywą przeciwko Kapitolowi. Walka toczy się już nie tylko o przetrwanie, ale o przyszłość całego narodu. Katniss wspierana przez Gale'a (Liam Hemsworth), Finnicka (Sam Claflin) oraz Peetę (Josh Hutcherson) planuje zamach na prezydenta Snowa (Donald Sutherland). Bezwzględni wrogowie i moralne wybory, przed którymi stanie Katniss, będą dla niej większym wyzwaniem niż cokolwiek, co wcześniej przeżyła na arenach Głodowych Igrzysk.